Wszystko zaczyna się od stwierdzenia Włodka Raszkiewicza, że ten Nowy Wiec to prawdziwy koniec świata. Dziennikarz chciał się przygotować do rozmowy o tamtejszym malarzu Bogusławie Łopacińskim. Niestety nie znalazł w internecie żadnych informacji. Jak nie ma współcześnie czegoś w sieci to musi leżeć na końcu świata. Nie ma, bo Bogusław Łopaciński zaczął malować zaledwie dwa lata temu. – To dobry sposób na ukojenie skołatanego pracą serca – powiedział mu syn, malarz z gdańskiej ASP i zapisał ojca na kurs w GTPS. Pan Bogdan najczęściej wzoruje się na impresjonistach i nareszcie mógł pójść za podszeptem serca, po prostu tworzyć.
– Twórcze życie to wartość sama w sobie, ja po prostu robię to dla satysfakcji, jeśli ktoś pochwali obraz to robi się miło – mówi skromnie. Tych, którzy chwalą jest coraz więcej. W piątek 25 kwietnia odbędzie się drugi w jego życiu wernisaż -w Zespole Szkół Rolniczych w pobliskim Bolesławowie. Uroczystość z udziałem m.in. Koła Gospodyń Wiejskich w Nowym Wiecu. Więcej na ten temat ma do powiedzenia żona malarza Jolanta.
Opowiada o miejscu, które znaleźli dla siebie na emeryturę, pełnym życzliwych i kreatywnych ludzi. Dziewczyny z koła to współczesne kobiety zajmujące się wieloma działaniami. Tym wszystkim, co w miastach nazywa się obecnie projektami, warsztatami i wydarzeniami. One tego tak nie nazywają, one po prostu to robią.
W domu letniskowym, który stał się siedzibą całoroczną Państwa Łopacińskich, słychać ptaki i szum drzew, rozmowa prowadzi do konkluzji, że nie warto ulegać modom, dobrze pójść za podszeptami serca i czuć satysfakcję z wernisażu w Zespole Szkół Rolniczych. Bo swoją drogą, w jakiej średniej szkole w Trójmieście odbywają się wernisaże? Nowy Wiec i okolice to nie koniec świata, tu zaczyna się nowy świat.
Posłuchaj rozmowy