Piotr Jacoń „Putin może być zadowolony. To Krym prosi „weźcie nas”.”

– Sytuacja na Krymie to przeciąganie liny, które jeszcze długo będzie trwało, mówił w Komentarzach Radia Gdańsk Piotr Jacoń z TVN24. – Krym jest teraz w zawieszeniu, dodaje Ryszarda Wojciechowska.
Zdaniem Ryszardy Wojciechowskiej z Dziennika Bałtyckiego nie można przewidzieć rozwoju wypadków na Ukrainie. – Nie ma takich mądrych, którzy byliby w stanie ocenić, co stanie się na Krymie. Chciałabym tylko, żeby nie stało się to najgorsze, czyli eskalowanie sytuacji, żeby było coraz bardziej gorąco.

Podobną opinię ma Marek Wałuszko z TVP Gdańsk, który zgodził się, że nadchodzące wydarzenia są wielką niewiadomą. – Możemy odwoływać się do pewnych podobieństw historycznych, próbować  sobie przypomnieć Józefa Stalina, Adolfa Hitlera. Ale czy tak będzie przy okazji Krymu – trudno powiedzieć. Jedyne, co wydaje się na razie pewne i dobre, to to, że nie ma tam bezpośredniego starcia wojsk ukraińskich z wojskami rosyjskimi. Bo ta sytuacja mogła być różna.

Wałuszko uważa, że pomocne w tej sytuacji mogą okazać się działania dyplomatyczne między głowami państw. – Takie dyplomatyczne podchody, które pewnie odbywają się telefonicznie od samego początku konfliktu – dzwonią do siebie dyplomaci i szefowie państw w pewnym okresie przyniosą jakiś owoc.

– Wszystkim opłacają się podchody, skomentował Piotr Jacoń. – Rosji opłaca się straszenie wojną, bo sama wojna już się nie opłaca. Ukrainie też się nie opłaca. Z kolei Unia Europejska bawi się w podchody z sankcjami. Bo wprowadzenie ich też może nie być opłacalne, w odróżnieniu od straszenia. Zresztą w tej postawie polityków europejskich, unijnych można się pogubić. Miałem wrażenie, że już kilka razy odtrąbialiśmy fakt, że te sankcje są wprowadzane. Za każdym razem było tak, że ci politycy się spotykali, dochodzili do porozumienia i ogłaszali, że „sankcje tak, jeżeli coś”.

Ryszarda Wojciechowska przekonywała, że należy ostrożnie postępować w ocenie wydarzeń na Krymie. – Krym jest teraz w zawieszeniu. Nie jest jeszcze rosyjski, nie jest też już chyba ukraiński. Oglądałam sporo migawek z ludźmi, którzy tam mieszkają, i nie byli to żołnierze radzieccy przebrani za babuszki krymskie, tylko rzeczywiście mieszkańcy. Zastanawiam się, na ile my mamy wiedzę o Krymie. Z moich obserwacji wynika, że oni tam naprawdę są za Rosją.

– Jeszcze jako Ukraina, dostali mocno w tyłek, kontynuowała dziennikarka. – Tam się też bardzo źle żyło, tak jak na całej Ukrainie. Oni pewnie mają nadzieję, że jak Rosja ich przyłączy, to spadnie na nich deszcz rubli pomieszanych z dolarami i będzie im się żyło jak pączkom w maśle. Ale nie sądzę, żeby tak było, na razie na pewno będzie tam źle. Nie wiem, czy Rosja aby na pewno pali się do tego, żeby wydawać teraz pieniądze na Krym. A tam przecież jest i sprawa wody, energii, wielu rzeczy – coś, co było w gestii Ukrainy.

Jednak zdaniem Jaconia, przyłączenie Krymu do Rosji według scenariusza, jaki obserwujemy, bardzo pasuje Putinowi. – To nie jest tak, że to Putin wyciąga rękę po Krym, któremu coś obiecuje, i w związku z tym potem musi tych obietnic dotrzymać. To Krym prosi: weźcie nas. A Putin może wziąć, ale na swoich warunkach. Na razie wszystko polega na przeciąganiu liny, które jeszcze długo będzie trwało, podsumował dziennikarz.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj