Komentatorzy o sprawie Jarosława Bieniuka. „Coraz więcej wskazuje, że ten najcięższy zarzut nie jest oparty o fakty”

Od dwóch dni media żyją zatrzymaniem Jarosława Bieniuka. Został już zwolniony i nie usłyszał żadnych zarzutów, które miałyby dotyczyć zarzucanych mu wcześniej przestępstw przeciwko wolności seksualnej. Wystosował on także oświadczenie, z którego wynika, że padł ofiarą szantażu. Jakie wnioski można wyciągnąć z tego wydarzenia?

Gośćmi Sylwestra Pięty byli Michał Lange (Gazeta Bałtycka) oraz Łukasz Cora (Uniwersytet Gdański).

– Prokuratura nie zebrała materiału dowodowego, wskazującego na duże prawdopodobieństwo popełnienia przestępstwa przeciwko wolności seksualnej i obyczajności. Nie wystąpiono też z wnioskiem o zastosowanie tymczasowego aresztowania. W tej perspektywie, po przeprowadzeniu wstępnych czynności procesowych, prokuratura doszła do wniosku, że nie ma dowodów, uzasadniających zarzuty, stawiane byłemu piłkarzowi Lechii Gdańsk. Jeżeli potwierdzi się fakt, że nie doszło do tego zgwałcenia, to ta pani wyrządziła niepowetowaną krzywdę tym kobietom, które są rzeczywistymi ofiarami gwałtu. Wytworzyło się przeświadczenie, że kobiety mogą zawiadamiać o zgwałceniu, żeby zyskać korzyści. To absolutnie niedopuszczalne – twierdzi Łukasz Cora.

SPRAWĄ ZAJMUJE SIĘ SĄD

– Coraz więcej wskazuje na to, że ten najcięższy zarzut, który pojawia się medialnie, nie jest oparty o fakty. Oczywiście, całą sprawę będzie wyjaśniał sąd. Miejmy nadzieję, że zrobi to szybko i obiektywnie. Media działają w taki sposób, aby na każdej publikacji zarobić, czyli mieć jak największą klikalność. Pokazując konkretne zdjęcia i sugerujące tytuły, te wejścia są uzyskiwane. Nie wiem, czy możemy winić media, bo one zawsze tak funkcjonowały i zawsze tak funkcjonować będą. Trudno powiedzieć, czy wypuszczenie nieoficjalnych informacji przez prokuraturę było dobrym rozwiązaniem – zastanawia się Michał Lange.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj