Dyskusje wokół baneru „Solidarności” i kary dla związkowców. Spór wywołuje skrajne emocje

Nie milkną kontrowersje wokół baneru „Solidarności”. Zdaniem GZDiZ billboardy wiszą niezgodnie z ustawą krajobrazową, dlatego na związek nałożono karę. Czy Gdańsk wypiera się własnej historii? M.in. to pytanie Andrzej Urbański zadał Lechowi Makowieckiemu, kompozytorowi, scenarzyście i felietoniście oraz Michałowi Ossowskiemu, redaktorowi naczelnemu „Tygodnika Solidarność”.

– Władze Gdańska mają problemy tożsamościowe. Jest hasło: „Nie ma wolności bez solidarności”. Czy miejski ratusz ma coś przeciwko tej znanej myśli? Przypominam, że nie jest to slogan reklamowy, wiszący dla zysku, tylko historyczne wspomnienie zrywu solidarnościowego. Nie od dziś wydaje mi się, że władzom Gdańska bliżej jest do przeszłości zupełnie innej, nie tej polskiej. Stąd biorą się problemy, które nawet tu obserwujemy – wskazał Lech Makowiecki.

– Mną targają dwa rodzaje uczuć. Pierwsze to zdziwienie nad polityką Gdańska, zwłaszcza w tej sprawie, w roku 40-lecia „Solidarności” oraz smutek, ponieważ jestem gdańszczaninem i choć w czasach, gdy rodziła się „Solidarność” byłem bardzo młody, to towarzyszyły mi te wydarzenia. Ona kojarzy się z Gdańskiem, wywiesza baner, a nagle mamy sytuację, w której miasto wywołuje awanturę za rzekome naruszenie uchwały krajobrazowej – dodał Michał Ossowski.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj