W Senacie powstała komisja nadzwyczajna w sprawie rzekomej inwigilacji opozycji. „To teatr polityczny prowadzony na podstawie żadnych dowodów”

W Senacie powstała komisja nadzwyczajna, która ma zbadać rzekomą inwigilację opozycji. O tym, że podsłuchiwany miał być między innymi Krzysztof Brejza, poinformowała Grupa Citizen Lab. Komisja nie ma jednak żadnych praw śledczych. O komentarz w tej sprawie Michał Pacześniak poprosił Małgorzatą Rakowiec, dziennikarkę TVP3 Gdańsk oraz Artura Ceyrowskiego, publicystę portali stefczyk.info i wpolityce.pl.

– Paradoksem jest to, że w formie pokrzywdzonych występują osoby, wobec których formułowane są konkretne zarzuty. W sprawie senatora Brejzy i jego ojca toczy się postępowanie, które ma wyjaśnić, czy budżet samorządowy nie był wykorzystywany do finansowana kampanii wyborczej, polegającej na hejterskich działaniach. W sprawie podsłuchów kluczowe jest skonfrontowanie tego, czy była na nie zgoda sądu, a tak twierdzą służby. Pojawiają się głosy, że sąd nie wiedział, za czym głosuje, co brzmi kuriozalnie. To, że takie instrumenty są wykorzystywane, to wiemy. Tak służby działają. Myślę, że komisja ma zdecydowanie mniejszą siłę rażenia za sprawą tego, że najgłośniej z Senatu dochodzi to, że marszałek powinien stanąć bez immunitetu i oczyścić się z zarzutów, a nie budować komisje, które są politycznym elementem politycznej walki – mówiła Małgorzata Rakowiec.

– Pamiętam komisję do spraw Amber Gold i polityków PO, w tym Krzysztofa Brejzę, którzy robili wszystko, żeby nie wyjaśnić tej sprawy, bo ta uderzała w ich zaplecze polityczne. Sąd nakazał Krzysztofowi Brejzie przeprosić Kasę Stefczyka. Musiał opublikować przeprosiny. Mamy do czynienia z człowiekiem, który ma wyrok za mówienie nieprawdy w trakcie komisji. Ta komisja też nie służy niczemu innemu, jak tylko realizacji politycznych celów w PO i wśród ludzi z nią związanych, bo nie wiem czy Romana Giertycha należy traktować jako prawnika czy polityka. To teatr polityczny prowadzony na podstawie żadnych dowodów. Citizen Lab wskazało, że ktoś podsłuchiwał, ale dowodów nie przedstawiono. Wiemy, że co do dwóch z trzech osób, co do których Pegasus miał być aktywny, są wątpliwości prawne, a wokół ich rodzin toczą się postępowania prokuratorskie. Jeśli sąd wyraził zgodę, to wszystko było lege artis, czemu ma służyć ten teatr polityczny? – pytał Artur Ceyrowski.

ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj