Przeniesienie wojny na Bałtyk. Na szczycie „Listy Rachonia” atak na gazociągi Nord Stream

Dwa stopnie Richtera. Taka była wartość wstrząsów, które zarejestrowały służby geologiczne Szwecji i Danii. Eksplozje, które zniszczyły gazociągi Nord Stream 1 oraz Nord Stream 2, znalazły się w tym tygodniu na szczycie „Listy Rachonia”.

– Wstrząsy o sile małego trzęsienia ziemi przyporządkowano eksplozjom kilkuset kilogramów materiałów wybuchowych. Jak twierdzą eksperci, zajmujący się między innymi detonacjami pod wodą, cztery eksplozje, które doprowadziły do zniszczenia gazociągów Nord Stream 1 i Nord Stream 2, to działania, które można by przeprowadzić ładunkiem ważącym kilkadziesiąt gramów. Z jakiegoś powodu ten, kto zamawiał tę „operację specjalną”, chciał żeby jej skutek słyszał „cały podwodny świat” – podkreślał w audycji Michał Rachoń.

– Specjaliści nie mają najmniejszych wątpliwości, kto przeprowadził tego rodzaju operację. Federacja Rosyjska ma długi zapis operacji przeprowadzanych nie tylko przeciw własnej infrastrukturze, ale też swoim obywatelom, by prowokować wojnę. W ten sposób Władimir Putin doszedł do władzy w 1999 roku, organizując eksplozje i zamachy terrorystyczne między innymi w Wołgodońsku i Moskwie. Wówczas życie straciło ponad 300 osób, a na wnoszeniu do budynków materiałów wybuchowych zostali przyłapani agenci federalnej służby bezpieczeństwa. W efekcie wybuchła wojna czeczeńska, a Władimir Putin stał się człowiekiem, z którym cały świat chciał robić interesy. Ten, kto opisał historię owych zamachów, zmarł kilka lat później w męczarniach w Londynie – przypomniał.

– Ten stan rzeczy znany jest wszystkim agencjom wywiadowczym na świecie i tym, którzy interesują się choć trochę dzisiejszą Rosją. Tym bardziej tweet byłego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, sugerujący że za tym aktem terroru i sabotażu stoją Stany Zjednoczone, to coś więcej niż głupota. Jak powiedział rzecznik Departamentu Stanu Stanów Zjednoczonych, każda tego typu sugestia jest po prostu funkcją rosyjskiej dezinformacji – zaznaczył prowadzący audycję.

O skutkach zniszczenia gazociągów, a także o tym, co zmienia oświadczenie prezydenta Rosji w sprawie aneksji kolejnych terytoriów Ukrainy, Rachoń rozmawiał z Marcinem Przydaczem, wiceministrem spraw zagranicznych.

– Wystąpienie Władimira Putina utwierdza nas wszystkich w przekonaniu, że Władimir Putin prowadzi rewizjonistyczną politykę. Jego dalekosiężnym celem jest przebudowanie całości architektury bezpieczeństwa w Europie. Ukraina miałaby być w tym niecnym planie tylko pierwszym krokiem. Władimir Putin odwoływał się do historii Związku Sowieckiego, stosując silną, antyzachodnią narrację. Pokazuje to, że jego celem jest powrót do statusu imperium i budowa stref wpływów. W bliższym planie jest to chęć dalszej destabilizacji Ukrainy i zaboru jej terytoriów. Pseudoreferenda, które rzekomo zostały przeprowadzone w ostatnich dniach, są działaniem nielegalnym, nie mającym podstawy faktycznej ani prawnej. Nie zostaną uznane przez siły wolnego świata, podobnie jak decyzja o rzekomej aneksji. To po prostu postępowanie, które ma doprowadzić do włączenia siłą terytoriów zabranych innemu państwu – ocenił Przydacz.

Jak zauważył prowadzący audycję, sabotaż, który doprowadził do eksplozji gazociągów, to geopolityczny sygnał. Publicyści brytyjskiego „Time” uważają to za przeniesienie wojny z Ukrainy na Morze Bałtyckie.

– To, co się wydarzyło na Morzu Bałtyckim, będzie poddawane szerokim analizom. Należy poczekać na bardziej dokładne informacje. Nie wykluczałbym udziału rosyjskich służb specjalnych. Ale to, co jest dzisiaj istotne, to to, jakie może to przynieść konsekwencje. Widać, że Władimir Putin i elity na Kremlu chcą odgrywać dalsze działania destabilizacyjne na odcinku energetycznym, aby ceny energii na rynku zachodnim rosły, bo to powoduje dalsze wyzwania gospodarcze. Dzisiaj potrzebna jest kontynuacja polityki wsparcia Ukrainy, bo na szali jest nasze bezpieczeństwo. Na próbę uzdrowienia gospodarki będzie jeszcze czas w najbliższych miesiącach – wyjaśnił wiceminister.

Gość audycji odniósł się także do słów byłego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, który za zniszczenie gazociągów podziękował Stanom Zjednoczonym.

– Ten wpis odbił się szerokim echem wśród światowej opinii publicznej i ekspertów. Nie sądzę, by o takie echo chodziło Radosławowi Sikorskiemu. Widziałem komentarze najlepszych amerykańskich ekspertów, którzy wprost zwracają się do Sikorskiego „Radek, czy ty postradałeś zmysły?”. To prowokacyjny komentarz ze strony byłego ministra spraw zagranicznych. Za czasów Radosława Sikorskiego na zamknięte doroczne narady ambasadorów jako gość specjalny był zapraszany Siergiej Ławrow. Przykładem polityki, którą firmował Radosław Sikorski, jest wynegocjowane przez niego porozumienie w Kijowie, które dawało tlen Janukowyczowi. To na podstawie tego porozumienia Janukowycz miał funkcjonować w Kijowie jeszcze przez kilka miesięcy. Na szczęście nie zgodzili się na to protestujący na Majdanie i Janukowycz musiał pakować się już następnego dnia. Błędów w polityce Radosława Sikorskiego było bardzo dużo. Nie chciałbym przesądzać, czym jest to motywowane. Faktem jest, że polska polityka zagraniczna na tych działaniach nie zyskuje, ale traci – przyznał.

ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj