Prawie 5 mln zł w łapówkach dla byłego wiceministra skarbu w rządzie PO-PSL tematem „Listy Rachonia”

(fot. archiwum RG, Wikimedia Commons)

Były wiceminister skarbu w rządzie PO-PSL Rafał Baniak miał działać na rzecz grupy kapitałowej starającej się o kontrakt w MPO Warszawa na zagospodarowanie odpadów. Ostatecznie otrzymała ona kontrakt na lata 2021-22. Łączna jego wartość to 600 milionów złotych. Z ustaleń śledztwa wynika, że Rafał Baniak w zamian za załatwienie kontraktu domagał się 5 proc. jego wartości. Miał też od prezesów spółki gospodarowania odpadami otrzymać co najmniej 4,99 miliona złotych w gotówce podczas spotkań towarzyskich. Oferenci stworzyć też mieli mechanizm uzyskiwania pieniędzy na łapówki – podpisywali z firmami umowy na fikcyjne usługi, wypłacali gotówkę i przekazywali w formie łapówek – mowa o prawie 7 milionach złotych. I to właśnie ta sprawa w tym tygodniu znalazła się na szczycie „Listy Rachonia”.

Gościem Michała Rachonia był Piotr Nisztor, dziennikarz śledczy, autor tekstu, z którego dowiedzieliśmy się o tej aferze.

4,99 miliona złotych łapówki – gdzie brakujące 10 tysięcy złotych? – zapytał rozmówcę Michał Rachoń.

– To jest bardzo dobre pytanie. Myślę, że wokół tej sprawy jest dużo różnych wątpliwości i nieznanych elementów historii – to sprawa ściśle tajna, bo opiera się o materiały operacyjne. Co stało się z 10 tysiącami? Pewnie to samo, co z ponad 2 milionami złotych, bo przecież prokuratura ujawniła, że ten fundusz łapówkarski – stworzony przez jedną z firm zajmujących się gospodarowaniem odpadami, która właśnie za łapówki miała wygrywać przetargi w Miejskim Przedsiębiorstwie Oczyszczania podległym warszawskiemu ratuszowi – miał opiewać na 7 mln złotych i z tego niecałe 5 miało trafić do Rafała Baniaka. Pozostałe 2 miliony i prawdopodobnie te 10 tysięcy złotych to środki, które zostały w tych firmach-słupach – które służyły do wyprowadzania pieniędzy na podstawie umów na fikcyjne usługi poprzez zaprzyjaźnione podmioty – tłumaczył Nisztor.

Z komunikatów które podała prokuratura, wynika, że pieniądze w formie korzyści majątkowej wręczane były między innymi Rafałowi Baniakowi w gotówce podczas spotkań „towarzyskich”, a z drugiej strony mamy również informacje o pewnych fikcyjnych transakcjach finansowych. Transakcje finansowe na te kwoty na ogół – tak przynajmniej wypadałoby w cywilizowany sposób postępować w biznesie – przekazuje się drogą oficjalną, na konto. Tutaj mamy informacje o przekazywaniu łapówek w gotówce. Co wiemy o mechanizmie, w jakim to wszystko funkcjonowało?

– Jest on niemal żywcem wyjęty z takich mechanizmów często spotykanych w działaniach różnych grup przestępczych. Był on bardzo prosty. Jak wynika z ustaleń prokuratury i CBA, firma, która chciała wygrać przetargi i podpisać intratne kontrakty z MPO w Warszawie, musiała zapłacić łapówki. Aby zgromadzić środki na ten fundusz, wyprowadzała te pieniądze ze swojego przedsiębiorstwa – czyli po prostu ze swoich kont. Nie mogła ich wyjąć w gotówce, więc – z tego, co poznaliśmy mechanizm ujawniony przez prokuraturę – zaprzyjaźnione firmy podpisywały z tą firmą, która te przetargi chciała wygrać, umowy na fikcyjne usługi, wystawiały faktury i za nie były przelewane pieniądze na konta. Tu 20 procent tej sumy całościowej zostawało na kontach tych firm-słupów, a pozostałe 80 procent było wypłacane i to były te pieniądze, które trafiały do Rafała Baniaka. Nie były to normalne rozliczenia – bo gdyby prowadził on działalność doradczą, wystawiałby faktury, które byłyby opłacane przez firmę i nie byłoby tak wielkich wątpliwości, jak w tej sprawie. Przecież to były niemałe pieniądze przekazywane w gotówce – ostatnia transza, która według śledczych miała trafić do Rafała Baniaka opiewała na 300 tysięcy złotych. To są naprawdę duże sumy, które miał on już wcześniej otrzymywać w trakcie tych „towarzyskich” spotkań, podczas biesiad w warszawskich restauracjach. Też sam sposób przekazywania daje bardzo poważne wątpliwości, ja to tak łagodnie nazwę – z jednej strony można powiedzieć „kotlet”, z drugiej „koledzy przygotowani do towarzyskiego spotkania”, a z trzeciej „torba z gotówką”. To ewidentnie jest zaprzeczeniem jakichkolwiek zasad transparentnego prowadzenia interesu – mówi Nisztor.

Posłuchaj całej audycji:

aKa

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj