Ostra dyskusja o możliwe ozusowanie umów o dzieło. „To jak aspiryna podawana na raka” czy koniec dyskryminacji?

Ostre wymiany zdań wśród internautów, gorące dyskusje wśród ekspertów. Projekt ozusowania umów wzbudza kontrowersje w wielu środowiskach. Swoje zdanie wyrazili również eksperci w audycji Ludzie i Pieniądze.

Umowy o dzieło są bardzo specyficzne – to umowy rezultatu, a nie należytej staranności. Wynagrodzenie należy się w momencie, kiedy powstanie dzieło, na które podpisany został kontrakt. Niektórym stworzenie takiego dzieła może zająć kilka godzin, innym dwa tygodnie. Przez całe lata oceniano, że tego typu świadczeń nie powinno się ozusowywać, bo bardzo ciężko policzyć, jakie składki należy płacić.

Jakie są plusy i minusy możliwego ozusowania umów o dzieło? O to pytał Artur Kiełbasiński w audycji Ludzie i pieniądze. Jego gośćmi byli: Marek Lewandowski – Solidarność, Cezary Maciołek – Grupa Progres i Marek Trojanowicz – CTAdventure.

KONIEC Z DYSKRYMINACJĄ?

 

Marek Lewandowski zaznaczał, że Solidarność już w 2012 roku złożyła projekt oskładkowania wszystkich rodzajów umów. – Tu chodzi o elementarną zasadę, że skoro nasze emerytury pochodzą z wpłaconych pieniędzy na nasze indywidualne konta w ZUS, to każdy rodzaj aktywności zawodowej powinien pracować na naszą emeryturę. Jeżeli ktoś ma wybór – a tutaj pracownicy etatowi wyboru nie mają – to tworzy się nierówność. Poza tym przez to, że te umowy są nieoskładkowane, to dyskryminują swoją „taniością” umowy etatowe i wypierają je z rynku. Stąd ten rozwój umów cywilnoprawnych. Każdy poważny komentator zgadza się z tym, że to złe dla rynku pracy – mówił rzecznik Solidarności.

ASPIRYNA NA RAKA

Cezar Maciołek zaznaczał z kolei, że cały projekt można ocenić jako krótkowzroczne patrzenie na załatanie dziur w polskim systemie emerytalnym. – To chyba trzeba nazwać chorobą nowotworową, na którą podaje się aspirynę. To nie jest poważna reforma systemu emerytalnego. W zeszłym roku byliśmy w stanie pokryć 74 proc. wszystkich emerytur i rent. Na tej pozycji jest deficyt rzędu ok. 50 miliardów złotych. Poszukiwania powinny być ukierunkowane nie na przedsiębiorców, których ten problem dotknie, ale na rozwiązania systemowe, które dadzą firmom alternatywne opcje. Są wśród nas uprzywilejowane grupy społeczne jak górnicy, rolnicy czy żołnierze. Może trzeba zastanowić się czy zasadne jest wypłacanie im tak wysokich emerytur – stwierdził przedsiębiorca.

– Ale ja muszę się wtrącić, mówimy o dwóch różnych rzeczach – wtrącał Marek Lewandowski. – Oskładkowanie umów o dzieło nie jest żadną reformą systemu. Dziś ten system chyba tylko na ironię jest nazywany powszechnym, skoro blisko połowa albo nie płaci w ogóle, albo płaci w zaniżonej wysokości. Dopóki nie upowszechnimy tego systemu i solidarnie nie zaczniemy wpłacać na emerytury, to ten system i tak się zawali – odpowiadał.

SKŁADKI? NIE MAJĄ WIĘKSZEGO SENSU

Wymianie zdań przysłuchiwał się Marek Trojanowicz. – Wpłaty nie mają większego sensu. Jakiej średniej wysokości jest w tej chwili emerytura? Około 2 tysięcy złotych brutto? Przecież wielu osobom to nie wystarcza na opłacenie rachunków. Taka jest rzeczywistość. To, że część ludzi będących na umowach o dzieło zaczną teraz płacić składki, absolutnie tego nie zmieni. Tu potrzebna jest długoterminowa polityka, która uzmysłowi tym ludziom, by oszczędzali, bo emerytura nie zabezpieczy im przyszłości – oceniał.

– Polskie emerytury są niskie, bo dramatycznie słabo zarabiamy. Jeśli stosujemy filozofię, że oskładkowujemy umowy zlecenia tylko do poziomu płacy minimalnej, to tak naprawdę nie będziemy mieli żadnej emerytury – stwierdził Marek Lewandowski.

– Mało zarabiamy, bo są olbrzymie podatki – oceniał Marek Trojanowicz.

mili

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj