Comarch – spółka z Krakowa – złożył najtańszą ofertę w kontrakcie na utrzymanie informatycznego serca ZUS, KSI. Tym samym stał się faworytem gigantycznego przetargu. Jak wygląda rozstrzyganie takich przetargów w Polsce i na świecie, rozmawiali goście audycji Ludzie i Pieniądze.
– Cofnijmy się w czasie do epoki kamienia łupanego w informatyzacji, czyli do lat 90. Dla mnie ten kontrakt na informatyzację ZUS to jest właśnie kontrakt z tamtej epoki. Polega to na tym, że jest przetarg i potężny wykonawca, bo projekt jest na kilkaset milionów. Wykonawca podczas pewnego okresu, powiedzmy 2-3 lat, za określoną kwotę ma zrobić to, co zostało wyspecyfikowane. Po 2-3 latach wykonawca przynosi go i mówi: Proszę, to jest system, jaki chcieliście, będzie działał jak chcecie, nie będzie żadnych kar. Problem w tym, że życie nie jest idealne. W międzyczasie rzeczywistość się zmienia. Przez 2-3 lata wymagania zmieniają się zupełnie. Obecnie nie robi się już w ten sposób. Na świecie przeszliśmy trochę dalej – mówił Szczepan Sakowicz, Dyrektor operacyjny gdańskiego oddziału Kainos.
– Współpracujemy teraz przy dużym projekcie informatycznym w Polsce, wprawdzie nie zleconym przez państwo, tylko przez firmę prywatną. Ale mam też doświadczenie obserwacji różnych firm informatycznych, mniejszych, większych, startupów, przez wiele lat miałam to okazję obserwować w Gdańskim Parku Naukowo Technologicznym i w rozmowach z ludźmi, którzy wykładają na politechnice. Problemem bardzo wielu firm informatycznych – polskich, jest to, że zamykają się w myśleniu o swojej firmie jako firmie technologicznej. Tam nie ma, bądź jest bardzo mało miejsca na takie miękkie aspekty typu marketing, projektowanie graficzne – podkreślała z kolei Izabela Grajek, właścicielka agencji PR SPIN PR.
mar