Przeciętny Kowalski spożywa rocznie od 4 do 5 kg ryb i owoców morza, to mniej więcej połowa europejskiej normy. Zaledwie 7 proc. Polaków je rybę dwa razy w tygodniu, tak jak zaleca Światowa Organizacja Zdrowia. Odstraszają nas ceny, czy może nasza tradycja sprawia, że częściej sięgamy po mięso.
– Ceny ryb nie zachęcają. Chociażby latem pojawiają się artykuły, w których pada pytanie, dlaczego flądra w nadmorskich smażalniach kosztuje np. 70 zł, podczas gdy sprzedawana prosto z kutra kosztuje 3 zł, a w hurcie płaci się za nią 9 zł? – mówiła Wioleta Kakowska-Mehring z trojmiasto.pl, przypominając także o doniesienia na temat toksyn zawartych w rybach.
RYBY A ZABORY
– Długo nie mieliśmy dostępu do morza. Wyszliśmy z trzech zaborów. Zabraniano nam połowów. Nad morzem owszem, ale w Centralnej Polsce ryba była rarytasem. (…) Pamiętam, że kiedyś ryby były też bardzo tanie. Uważało się nawet, że to coś gorszego od mięsa. Teraz wartości ekonomiczne zostały przywrócone. Pomyślmy, ile kosztuje połów ryb – mówił Wojciech Kadłubiński z Krajowej Izby Gospodarczej.
ILE RYBY JEST W RYBIE?
– Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Ryba w Polsce jest relatywnie droga. Ceny ryb są kształtowane na rynku światowym. Pogłowie ryb systematycznie spada, dlatego ceny ryb rosną. Cena ryby, która jest akceptowalna dla mieszkańca Europy Zachodniej, nie jest akceptowalna dla Polaków. (…) Drugą sprawą jest jakość ryb sprzedawanych w polskich sieciach handlowych. Ludzie nieświadomi kupują produkty, które tylko w 40 proc. składają się z mięsa ryb, podczas gdy reszta to woda –
mówił Tadeusz Kotarski z Intermarine.
Gość Radia Gdańsk apelował do konsumentów, by ci kształtowali rynek, wymagając lepszej jakości, co zmusi sprzedawców i hurtowników do zmiany asortymentu.
puch