To może być kolejny – po pakiecie mobilności i dyrektywie o delegowanych – sposób na wycięcie Polaków z europejskich rynków – informuje Forsal. Tym razem chodzi o Europejski Urząd Pracy, który ma powstać już w przyszłym roku. Jak informuje Bruksela, jego powołanie ma na celu zapewnienie sprawiedliwych zasad zatrudnienia pracownikom migrującym i delegowanym. Nowa instytucja będzie mogła inicjować i koordynować inspekcje w krajach członkowskich. Gośćmi Iwony Wysockiej w audycji Ludzie i Pieniądze w Radiu Gdańsk byli Katarzyna Raca, Solidarność i Jan Zarębski, prezes Naty, Gdański Klub Biznesu.
– Jest to absolutnie polityczny zabieg, który ma promować firmy lokalne w danym kraju Unii Europejskiej i chronić je przed ewentualnym napływem tańszej siły roboczej, często lepiej przygotowanej do pracy i wypierającej na rynku konkurencji tych, którzy pracują, a nie mają odpowiednich kompetencji. Przede wszystkim zabija to konkurencyjność gospodarki i przedsiębiorców. My zdajemy sobie sprawę z tego, że Unia Europejska jest coraz mniej konkurencyjna na rynkach światowych. Przedsiębiorcy przegrywają wskutek restrykcyjnych przepisów, które każą im zatrudniać pracowników droższych i w ten sposób przegrywają zarówno z krajami azjatyckimi, jak i rynkiem amerykańskim. To niczego dobrego nie wróży – mówi Jan Zarębski.
– Chciałabym zwrócić uwagę na problemy pracowników, które ten urząd może zlikwidować. My, jako Polska, jesteśmy jednym z krajów europejskich, gdzie tych pracowników delegowanych jest najwięcej. Ogólnie liczba delegowanych pracowników w ogóle w Europie wzrasta i uważam, że przewodniczący komisji europejskiej stara się poprawić sytuacje pracowników na rynku europejskim i ujednolicić te prawa, żeby filar praw socjalnych, jaki już mamy, stanowił faktyczny zbiór zasad, który będziemy przestrzegać – dodaje Katarzyna Raca.