Tylko 19 proc. Polaków uważa zamykanie sklepów we wszystkie niedziele za najlepsze rozwiązanie – pisze środowa „Rzeczpospolita”. Jak czytamy, na Węgrzech wystarczył rok, aby rząd ustąpił i wycofał się z projektu, budzącego tam coraz większy sprzeciw. Także po roku obowiązywania ustawy w Polsce przybywa przeciwników zakazu. Okazuje się też, że tylko w 2018 r. z rynku zniknęło ok. 11 tysięcy małych sklepów, które miały być beneficjentami ograniczenia handlu w niedziele, a duże sieci liczą spore zyski.
– Dość duży jest wpływ, niestety negatywny, bo w takich tak zwanych krótkich przyjazdach do Gdańska, city break’ach, short break’ach, ludzie przyjeżdżają ze Skandynawii i okolicznych państw na weekendy. Tak się jakoś złożyło, że Gdańsk to również miejsce dobrych zakupów – tak było dotychczas. Potem oczywiście korzysta się z restauracji, innych atrakcji, z hoteli. Nasze obserwacje, które są alarmujące, pokazują, że te weekendy, które są niehandlowe, są puste – mówił Bogdan Donke.
– Wydaje mi się, że nie da się pogodzić racji zwolenników i przeciwników – uważa Dariusz Wieczorek. – Jeszcze na kilka miesięcy przed wprowadzeniem ustawy brałem udział w takiej debacie, zorganizowanej przez Pomorski Klub Biznesu, podczas której faktycznie zwracałem uwagę na to, że tego typu ograniczenia stanowią istotną zmianę warunków gospodarczych. Poza tym wprowadzenie tej ustawy ingeruje w pewne zachowania społeczne, które się ugruntowały w ciągu kilkudziesięciu lat, że Polacy się przyzwyczaili do tego, pokochali nawet to, że w niedzielę robią zakupy – tłumaczy.