W Korei połączono dwa ogromne koncerny stoczniowe. Nowy podmiot ma 20% udziałów w światowym rynku stoczniowym. Same zamówienia na okręty wojenne opiewają na kwotę 2 miliardy dolarów. Państwo koreańskie złożyło dodatkowo zamówienie na 20 potężnych kontenerowców. Czy nowy konglomerat zachwieje pozycją polskich stoczni? Gośćmi audycji Ludzie i Pieniądze byli Mirosław Roliński (Stocznia Crist) i Władysław Jaszowski (publicysta).
– Od końca lat 90. tego wieku mamy do czynienia ze wzmożonym działaniem państwa na rzecz stoczni na Dalekim Wschodzie. Jest to tendencja stała. Mało tego, w pewnym momencie, w drugiej połowie lat 90., także banki europejskie bardzo mocno wsparły tzw. czebole, które się wtedy przewróciły. Chodziło o podtrzymanie produkcji i zbytu wyposażenia okrętowego produkowanego w Europie. Tu sytuacja jest istotna. Największa stocznia na świecie – Hyundai Heavy Industries – łączy się z trzecią co do wielkości stocznią w świecie – Daewoo Shipbuilding & Marine Engineering. Powstaje więc moloch. Najistotniejsze jest to, czy z tego będą zyski, bo od 3 lat obie stocznie miały duże straty związane z sytuacją na rynku – uważa Władysław Jaszowski.
DALEKOWSCHODNIE STOCZNIE CIĄGLE SIĘ ROZWIJAJĄ
– 95% światowego rynku produkcji okrętowej, to rynek dalekowschodni – Korea, Chiny i Japonia. Pozostałe 5% skupia się na produkcji statków pasażerskich i specjalistycznych. Połączenie obydwu firm nie ma wielkiego wpływu na nasz rynek. Rozwój stoczni dalekowschodnich wciąż mocno konkuruje z technologiami w stoczniach europejskich i światowych. […] Jest niebezpieczeństwo tego, że europejskie stocznie przestaną być konkurencyjne pod względem finansowym. Stocznie dalekowschodnie jeszcze 20 lat temu znacznie odbiegały technologicznie od wymogów konstrukcji wycieczkowców. Widać tam ciągły postęp i wiele stoczni dorównuje już poziomem produkcji europejskiej – przyznaje Mirosław Roliński.
– Moim zdaniem transport sekcji, bloków, czy nawet nadbudówek z Dalekiego Wschodu na Morze Śródziemne czy Północne, jest zdecydowanie nieopłacalny. Nawet, jeśli kosztowo będzie konkurencyjny – uspokaja Władysław Jaszowski.