W światowej żegludze widać elementy wychodzenia z pandemii. Kolejna państwa znoszą obostrzenia, powoli odczuwalne jest wychodzenie z lockdownu gospodarczego. Jednak zdaniem naszego gościa, nie ma to przełożenia na obroty w handlu morskim. – Z ostatnich danych widać, że nie odbiliśmy się od tego najniższego poziomu – mówił w audycji Ludzie i Pieniądze prof. Marek Grzybowski, szef Klastra Morskiego. Z kolei Piotr Frankowski, redaktor naczelny pisma „Namiary”, oceniał perspektywy dla energetyki wiatrowej. Program prowadził Artur Kiełbasiński.
– Widać, że są dwa elementy, które powodują sytuację krytyczną. Mniejsza jest podaż, za wyjątkiem wykorzystania zbiornikowców ropy, które częściowo wykorzystywane są jako magazyny. Ale przede wszystkim mamy sytuację kryzysową, jeżeli chodzi o wymianę załóg. Wymiana załogi to jest trzydniowa podróż przez granicę z przeszkodami. Pamiętajmy o tym, że tylko na statkach handlowych to jest około 150 tysięcy osób miesięcznie. Z problemem wymiany załóg zmagały się mocno firmy pasażerskie, bo u nich oprócz załóg obsługujących statek, są załogi hotelowe, to jest około 100 tysięcy osób. Uważam, że to rozwiązanie można by było przenieść na próby transportu i wymiany załóg na statkach handlowych. Statki pasażerskie przez długi czas nie będą miały pracy, to jest pewne jak w banku, a mają duży potencjał, żeby przewozić między dużymi portami załogi i zapewniać im wymianę – mówił prof. Marek Grzybowski.
Drugą część audycji Ludzie i Pieniądze poświęciliśmy głównie farmom wiatrowym. Powoli Bałtyk staje się energetycznym morzem. Elektrownie wiatrowe na dużą skalę budują m.in. Szwedzi i Litwini. U naszych wschodnich sąsiadów turbiny mają już niedługo pokryć 25 proc. całego zapotrzebowania na energię elektryczną. Bardzo dużo dzieje się także w naszym kraju. Małymi krokami przechodzimy w fazę realizacji różnych projektów farm wiatrowych.
Na ile ta ofensywa inwestycji może być dobrą informacją dla polskiej branży okrętowej? O to Artur Kiełbasiński pytał swojego drugiego gościa, Piotra Frankowskiego, redaktora naczelnego pisma „Namiary’.
– To co się dzieje energetyce wiatrowej na pewno jest nadzieją dla polskiej branży okrętowej, to podkreślano wielokrotnie. Problem jest tylko taki, że my to podkreślamy cały czas, przeliczając potencjał na liczbę miejsc pracy, na wartość dodaną. Tego typu rozmowy trwają tak naprawdę od kilku lat. Przypomnijmy, że pierwsze farmy wiatrowe miały powstać w latach 2001-2002. Teraz mówi się o roku 2030. Niestety potencjał, który mają polskie stocznie, zaczyna się wykruszać. Przykładem jest szczecińska fabryka ST3, która produkowała fundamenty pod wieże wiatrowe. Ona została postawiona w stan upadłości. W dodatku nie wszystkie polskie stocznie mają wymagany do funkcjonowania portfel zamówień. Mogłyby funkcjonować też na rynku morskich farm wiatrowych, ale przedłużanie tego procesu decyzyjnego, może spowodować, że część z nich może pójść drogą ST3. To jest niebezpieczne – komentował Piotr Frankowski.