Trwa wyścig o budowę farm wiatrowych na Bałtyku. Jedną z firm, które mogą spełnić ogromną rolę w realizacji tego przedsięwzięcia, jest Lotos Petrobaltic, firma bardzo mocno kojarzona z wydobyciem paliw. W programie Ludzie i Pieniądze Artur Kiełbasiński gościł prezesa tego przedsiębiorstwa, Grzegorza Strzelczyka, by porozmawiać o wejściu w nowy segment rynku.
– Wiemy, że w perspektywie 5-10 lat węglowodorów na Bałtyku będzie coraz mniej, zresztą w kontekście globalnej polityki energetycznej, zielonego ładu, stają się one coraz mniej trendy, dlatego chcemy przeprowadzić firmę przez taki naturalny proces, przez jaki przechodziły zachodnie koncerny naftowe. Zarząd Lotos Petrobaltic opracował plan przejścia od firmy typowo poszukiwawczo-wydobywczej do zaangażowanej w zieloną energię – powiedział Strzelczyk.
– Jesteśmy jedyną firmą, która ma dość dobrze opracowaną logistykę morską i chcemy tę wiedzę spożytkować. Zamierzamy wzbogacić naszą flotę o statki serwisowe do farm wiatrowych, ale też pokusić się o budowę dwóch statków instalacyjnych, które służyłyby do stawiania farm – zapowiedział prezes Lotos Petrobaltic.
W audycji pojawiła się też rozmowa z publicystą Władysławem Jaszowskim o sytuacji ekologicznej Bałtyku i o tym, jak poprawić czystość naszego morza.
– Najważniejszym problemem dla morza Bałtyckiego jest eutrofizacja, czyli napływ odpadów, ścieków z rolnictwa, nawozów sztucznych, azotowych, fosforowych. To jest 50 proc. zanieczyszczeń, które negatywnie użyźniają Bałtyk. Kwitną nadspodziewanie dobrze rośliny, potem opadają na dno, obumierają i pobierają tlen. 17 proc. powierzchni Bałtyku jest poza jakąkolwiek sferą życia. To przyrost 10-krotny w ciągu ostatnich 100 lat – powiedział Władysław Jaszowski.
– Komisja Europejska jest najbardziej uprawniona do zajmowania się problemem zanieczyszczenia, bo Bałtyk jest morzem wewnętrznym Unii. Na 9 krajów Bałtyckich tylko Rosja nie należy do UE. Ponadto Unia jest sygnatariuszem Konwencji Helsińskiej HELCOM o ochronie wód Bałtyku z 1974 roku. Ale jak widać, to dość dobrowolne konwencyjne stowarzyszenie i działanie nie bardzo może się przełożyć na wymogi względem krajów Bałtyckich – ocenił publicysta.