Co roku o tej porze emocjonowaliśmy się nowym rekordem w przeładunkach Portu Gdańsk. Ostatnie 12 miesięcy dały jednak zupełnie inną perspektywę. Tym razem w audycji „Ludzie i Pieniądze” pytaliśmy prezesa spółki Łukasza Greinke, na ile udało się uniknąć negatywnych skutków pandemii.
Rozmowę z prezesem zarządu Portu w Gdańsku prowadził Artur Kiełbasiński.
– Naszym celem było utrzymanie ciągłości przeładunków i pracy całego portu. W czasach koronawirusa jest bardzo trudno utrzymać łańcuchy ludzkie, które są w stanie wydajnie pracować przy przeładunkach towarów. Dostawy do naszego kraju są kluczowe z punktu widzenia całej gospodarki – tłumaczył prezes portu.
– W połowie roku zanotowaliśmy straty na poziomie 15 proc. Ostatnie miesiące pozwoliły nam nieco zminimalizować te spadki. Rok pewnie zakończymy wolumenem przeładunków na poziomie 48 milionów ton i ze spadkiem rzędu 8 proc. Biorąc pod uwagę tę sytuację, jaka panuje, uważam, że jest to bardzo dobry wynik. Należy pamiętać o tym, że 85 proc. przeładowanych towarów jest w tych terminalach głębokowodnych, a one są najbardziej powiązane z sytuacją globalną – dodawał Łukasz Greinke.
Prezes gdańskiego portu mówił także o rosnącej roli mniejszych terminali. – Widzimy też bardzo ładnie rozwijający się w czasach pandemii port zewnętrzny. Te mniejsze terminale i porty też mówią, że notują wzrosty. My tak samo notujemy wzrosty, w porcie zewnętrznym rok do roku mamy na plus 14,7 proc. – zaznaczył.
Zdaniem Łukasza Greinke w przyszłym roku uda się wrócić do „bicia rekordów”. – Musimy pamiętać, żeby wyjść z kryzysu jeszcze mocniejsi. Kończymy remonty w porcie wewnętrznym, usprawniamy ruch w porcie zewnętrznym. Jestem przekonany, że w kolejnym roku wrócimy na poziom 50 milionów ton. A jeżeli uda nam się rozstrzygnąć konkurs na potencjalnych operatorów i nowe załadowania w porcie, to jestem przekonany, że w przeciągu trzech lat jesteśmy zawalczymy o „szóstkę” z przodu – podkreślał.