Rząd w trybie pilnym przyjął projekt nowelizacji prawa o ruchu drogowym, który przewiduje m.in. podwyższenie maksymalnej wysokości grzywny za wykroczenia drogowe nawet do 30 tys. złotych. Zmiany mają pozwolić na skuteczniejszą walkę z niebezpiecznymi kierowcami. Czy Polaków będzie stać na takie mandaty? Czy kary, wzorem innych państw, powinny być uzależnione od naszych zarobków? O tym Tomasz Klinger w audycji „Ludzie i Pieniądze” rozmawiał z gośćmi, którymi byli Rafał Dadej z Ambition Group oraz Jakub Rybacki, analityk z zespołu makroekonomii.
Po zmianach podstawowy mandat ma wynieść 1,5 tys. zł, zmiany mają wejść w życie od początku grudnia bieżącego roku. Czy to dobry pomysł na zdyscyplinowanie kierowców? Czy te propozycje nie spowodują, że ludzie, którzy taki mandat otrzymają, nie będą w stanie go zapłacić, gdyż zwyczajnie nie będzie ich na to stać?
– Wielkość mandatów nie była waloryzowana od 1997 roku. Ten mandat, jaki otrzymują obecnie polscy kierowcy, jest zdecydowanie niski na tle kierowców z Unii Europejskiej. Polska też jest krajem, który otwiera niechlubną statystykę liczby wypadków śmiertelnych na drogach. Na milion mieszkańców ginie u nas w wypadkach drogowych około 70 osób. W krajach zachodnich ta liczba jest bliższa 50, a w Niemczech około 40. Łatwość unikania i wysokość kar nie sprzyja temu, aby podróżowanie było bezpieczne – zauważył Jakub Rybacki.
– Przypomnę, że w 1997 roku mandat wzrósł z 50 do 500 złotych i wtedy wszyscy też narzekali, że to za duży wzrost i może doprowadzić do niewypłacalności. Teraz ta wartość też nas przeraża, na pewno jest to bardzo wysoki mandat. Mnie niepokoi to, że w tym kontekście mówi się nie tylko o poprawie bezpieczeństwa, ale że ma to wspomóc budżet. W tym wszystkim trzeba też wziąć pod uwagę nie najlepszy stan infrastruktury drogowej oraz świadomości kierowców. Uważam, że niestety świadomość kierowców wciąż jest na niskim poziomie a my, jako państwo, nie mamy żadnych programów, który by mógł ją poprawić – dodał Rafał Dadej.
Prowadzący i goście rozmawiali też o wielomilionowych karach, które prawdopodobnie zostaną nałożone na potentatów telekomunikacyjnych. Urząd ochrony Konkurencji i Konsumentów postawił firmie Orange Polska i operatorowi sieci Play zarzuty pobierania od konsumentów płatności za aktywację usług dodatkowych bez uzyskania ich wyraźnej, wcześniejszej zgody.