Mieszkania w Polsce drożeją szybciej niż przed pandemią. W Gdyni ceny wzrosły o 24 proc., w Gdańsku o 16, a w Warszawie – o 13. Jakie są powody tych zmian cen? Kiedy to „pęknie”? O to w gospodarczej audycji „Ludzie i Pieniądze” Iwona Wysocka pytała swoich gości – Przemysława Kitowskiego, szefa rozwoju Mudita oraz Marka Trojanowicza, prezesa BrainScan.ai.
– Główną przyczyną jest niestabilna sytuacja na świecie. W trakcie pandemii nikt nie wiedział, w co inwestować swoje oszczędności. Zawsze jedną z najbezpieczniejszych opcji są nieruchomości. Ich ceny rosły i rosną nadal, bo wszyscy lokują tam swoje oszczędności. Do tego doszła postępująca inflacja. Rynek jest jednak przewartościowany. Działki w małych miejscowościach poszybowały bardzo wysoko. Dochodzimy do momentu, że możemy kupić nieruchomość nad Morzem Śródziemnym, blisko morza, w cenie kawalerki w polskich miastach. Ceny nie są związane ani z wynagrodzeniami, ani z faktyczną wartością – stwierdził Marek Trojanowicz.
– Trzeba spojrzeć na prawo popytu i podaży. Trudno uratować nasze pieniądze przed inflacją. Nieruchomości to stabilna inwestycja. Znacząco wzrosły też ceny produktów, takich jak stal, drewno, wszystkie rzeczy związane z deweloperką. Zauważalny jest też taki problem, że duże instytucje wchodzą w wykup mieszkań jako propozycję inwestycyjną dla osób zainteresowanych przyszłym zwrotem. Pytanie – jak długo taka sytuacja się utrzyma i czy ten proponowany zwrot rzeczywiście taki będzie – zastanawiał się Przemysław Kitowski.