Czy polski rynek pracy jest w stanie przyjąć uchodźców? Eksperci zachowują sceptycyzm

Do Polski nadal uciekają przed wojną obywatele Ukrainy. W ciągu dwóch tygodni przybyło do nas już prawie 1,4 mln osób. To głównie kobiety, dzieci i osoby starsze. Potrzebne będą dla nich praca oraz opieka. Czy polski rynek pracy jest w stanie przyjąć tak dużo kobiet i czy znajdą one tu pracę? Na ten temat Iwona Wysocka rozmawiała z Cezarym Maciołkiem, prezesem Grupy Progres oraz Robertem Raszczykiem, dyrektorem Brands Polska

– Wojna, która trwa od 24 lutego, zaczyna przeradzać się w wojnę gospodarczą. To wpływa na rynek pracy, który jeszcze przed tą sytuacją był mocno rozgrzany. Do Polski trafiło prawie 1,5 mln osób. Około 800 tys. lub niecały milion z nich będzie do zagospodarowania na rynku pracy. To jest kłopot. W zeszłym tygodniu pracowaliśmy nad rozwiązaniami systemowymi w kontekście specustawy, skupiliśmy się na wsparciu humanitarnym. Dzisiaj z ust osób, które przekroczyły granicę, padają pytania o to, co dalej. Jakie są możliwości w zakresie pracy? W zeszłym tygodniu było dużo deklaracji ze strony przedsiębiorców, którzy wspominali, że będą reorganizować i przystosowywać miejsca pracy. Sytuacja jest trudna. Dochodzi do tak zwanych nożyc: przybywa masowo kandydatów płci żeńskiej, a brakuje dla nich pracy. Drugim problemem jest ubytek panów, którzy wyjeżdżają pomagać do swojej ojczyzny. Ofert pracy przybywa. Nie każdą pracę męską jesteśmy w stanie przystosować pod panie – mówił Cezary Maciołek.

– Aktualnie jesteśmy w stanie zawieszenia i wiemy, że nic nie wiemy. Jest dużo niewiadomych. Potrzeba rąk do pracy. Czy będziemy mogli zapełnić luki w naszej gospodarce osobami, które poszukują pracy? Myślę, że będzie to możliwe. Pytanie czy ta liczba osób, która przybyła do nas, zostanie u nas. Byłbym ostrożny, brakuje mi przede wszystkim rozwiązań systemowych. Wszyscy mamy otwarte serca i pomagamy, to oczywiście chlubne, ale obawiam się jednej rzeczy. Mamy tu do czynienia nie ze sprintem, ale musimy przygotować się na maraton. To nie oznacza, że tak będzie. Słychać dużo pozytywnego nastawienia po obu stronach konfliktu, więc miejmy nadzieję, że ta sytuacja niedługo się rozwiąże albo uspokoi. Obawiam się, że kiedy zapału nam wszystkim zabraknie, będziemy szukać systemowego rozwiązania. Została uchwalona ustawa, ale brakuje innych rozwiązań. Jest statek, są pasażerowie, ale nie ma kapitana. Prędzej czy później ta instytucja będzie potrzebna – komentował Robert Raszczyk.

ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj