Tarcza antyinflacyjna pozostanie, ale w zmienionej formie – poinformował w poniedziałek premier Mateusz Morawiecki. Dodał, że „tak długo, jak tylko się da, utrzymane zostaną zerowe stawki VAT na żywność”. Z kolei jeśli chodzi o energię, to pojawił się plan wprowadzenia maksymalnych cen prądu czy gazu. Które z rozwiązań są najkorzystniejsze dla konsumentów i przedsiębiorców? Między innymi nad tym zastanawiali się eksperci w audycji gospodarczej „Ludzie i Pieniądze”.
Gośćmi Iwony Wysockiej byli Paweł Dołkowski, prezes Pomorskiego Hurtowego Centrum Spożywczego Renk i Marek Trojanowicz, prezes Brain scan a.i.
– VAT dla przedsiębiorców jest podatkiem jałowym. To ostateczny konsument, „przysłowiowy Kowalski”, ponosi koszt tego podatku. Państwo żyje z podatków, więc im więcej zbierze, tym więcej może wydać. Dziś mamy podatki poobcinane. Unia Europejska nie zgadza się, by stawki na niektóre towary były zerowe. Przykładowo mamy 8 proc. podatek na paliwo, a powinniśmy mieć 23 proc. Podniesienie tego podatku spowoduje, że ostateczny konsument, który będzie wlewał to paliwo do swojego samochodu, będzie musiał zapłacić więcej. To także wiąże się z innymi produktami, bo będzie to pociągało skalę: wzrost kosztów paliwa to wyższy koszt transportu, wyższy koszt produkcji, a co za tym idzie, i tak przełoży się to na ceny żywności. Kompromisem byłoby, żeby państwo wspierało tych najsłabszych. Bo to właśnie o nich chodzi. Są ludzie, którzy niestety sobie nie radzą i są tacy, którzy sobie radzą. Ci, którzy sobie radzą, zawsze znajdą jakieś rozwiązanie. Myślę zatem, że przeniesienie bufora na grupy najsłabiej uposażone, najsłabiej zarabiające i najsłabiej wykształcone mogłoby być czynnikiem stymulującym, a cała gospodarka pracowałaby sobie. Ta „niewidzialna ręka gospodarki” te sprawy sama wyreguluje – argumentował Paweł Dołkowski.
– Mamy chyba dwie skrajne wizje. Z jednej strony to opcja ochrony i przetrzymania do kwietnia czy maja przyszłego roku i wszyscy w Europie myślą, jak przetrwać te kilka miesięcy wielowymiarowo: zarówno pod kątem energii (paliw, gazu, węgla), jak i pod kątem wydawanych pieniędzy oraz inflacji. W związku z tym są pomysły na rozdawnictwo. Można to nazywać tarczą antyinflacyjną lub dowolnie inaczej, ale to wszystko jest w burcie opieki socjalnej. Z drugiej strony zawsze staram się to zwizualizować jako stół z gałkami, którymi wszyscy politycy kręcą. I nie chciałbym, aby ta liczba gałek nas przerosła i nie bylibyśmy już w stanie wrócić do stanu początkowego. Na końcu zawsze wiemy, że im bardziej wchodzimy w różne regulacje i ochrony socjalne, tym bardziej rynek się rozleniwia i coraz gorzej sobie radzimy. Gdyby nie te ochrony to „x” firm ogłosiłoby bankructwa. W tej chwili mamy rozdźwięk między tymi dwiema wizjami. Sam nie wiem, którą z nich ja bym wybrał, pewnie starałbym się znaleźć kompromis. I wydaje mi się, że właśnie taki kompromis wszystkie rządy nie tylko w Europie, ale i na świecie, starają się wypracować. Natomiast nie mam żadnego lekarstwa żeby powiedzieć, że dziś zniesienie lub utrzymanie tych ochron jest właściwym krokiem. Obawiam się niestety, że wszystkie te poczynania są w perspektywie bardzo lokalnej, krótkoterminowej. Nikt nie myśli, co będzie za rok czy dwa, bardziej wszyscy myślimy co będzie w perspektywie sześciu miesięcy. A to nigdy dla gospodarki nie jest dobre – powiedział z kolei Marek Trojanowicz.
raf