Inflacja zwalnia. Jak podał GUS, ceny towarów i usług konsumpcyjnych według szybkiego szacunku wzrosły o 13 proc. w stosunku do maja ubiegłego roku. Czy w kolejnych miesiącach utrzyma się ten trend? O tym w audycji „Ludzie i Pieniądze” Iwona Wysocka rozmawiała z Rafałem Dadejem, prezesem Ambition Group, i Szczepanem Sakowiczem, dyrektorem gdańskiego oddziału Kainos.
– Nie wiem, na ile to jest trend, a na ile słynny efekt bazy, bo porównujemy się z zeszłym rokiem, czyli tuż po wybuchu wojny na Ukrainie. Wtedy ceny ropy i wielu innych surowców były wysokie. Mam nadzieję, że to będzie spadało, ale nie wiem, na ile my, jako konsumenci, mamy na to wpływ, bo tak naprawdę to zależy właśnie od tych surowców i różnych produktów. Mam nadzieję, że łańcuchy dostaw będą się stabilizowały i to ryzyko będzie coraz mniejsza, a jak wiadomo dostawcy i producenci ryzyko zawsze wkalkulowują w swoje ceny, za co my płacimy. Nie wiem też, na ile my, jako społeczeństwo, trochę inteligentniej podchodzimy do tego i jednak nie płacimy już każdych pieniędzy za produkty, których nie do końca teraz potrzebujemy – ocenił Sakowicz.
– Z inflacją jest trochę tak, jak z wyprowadzaniem kozy z pokoju w tym kawale. Mieliśmy bardzo wysoką inflację i teraz, jak mamy 13 proc., to uważamy, że jest nisko i możemy biec do sklepu. Trzeba też pewne rzeczy doprecyzować: analitycy nie do końca byli tak bardzo zaskoczeni. To zaskoczenie to jest poziom 0,2 proc. względem tego, co szacowali. Więc to nie jest tak, że szacowali, że będzie 20 proc., a jest 13 proc. Trzeba też sobie odczarować, że spada inflacja. Cały czas się tak mówi. To nie znaczy, że ceny spadają, one rosną wolniej – podkreślił Dadej.
am