Polska obok Meksyku, Wietnamu, Indonezji i Maroka jest jedynym z kluczowych krajów w zmieniającej się gospodarce światowej, które najbardziej korzystają na zmianach w globalnych łańcuchach dostaw wynikających z rywalizacji USA i Chin – tak wynika z analizy opublikowanej przez Bloomberga, co przywołuje też Polska Agencja Prasowa.
W czym zyskujemy na tej rywalizacji gospodarczej Stanów Zjednoczonych i Chin? Na to pytanie Iwony Wysockiej w audycji „Ludzie i Pieniądze” odpowiedzieli prof. Marek Grzybowski, prezes Bałtyckiego Klastra Morskiego i Kosmicznego oraz Artur Kiełbasiński, publicysta Strefy Biznesu.
Według prof. Marka Grzybowskiego, to nie jest wynik rywalizacji Stanów Zjednoczonych i Chin. – To jest po prostu wynik tego, że firmy deglobalizują się, skracają łańcuchy dostaw. Nie tylko COVID-19, ale inne sytuacje zmusiły je do tego, żeby bliżej sytuować fabryki, które będą produkować różnego rodzaju artykuły. To widać w Polsce, Wietnamie, czy krajach azjatyckich już od dłuższego czasu. Dzięki temu, że w Polsce rozwija się produkcja – to jest często reeksport – rozwijają się też porty. Przeładunki w nich nie biorą się z niczego. Nie zależy to od tego, czy porty są mniejsze, większe, czy lepsze. Muszą się one rozwijać dynamicznie, bo dynamicznie rozwija się produkcja w Polsce, a jest ona głównie kierowana na rynek międzynarodowy. To nie jest kwestia popytu lokalnego. Zwiększona produkcja samochodów, mebli, baterii elektrycznych – to jest rynek głównie europejski. Jeśli chodzi o przemysł jachtowy – w 90 procentach jest on kierowany na rynek międzynarodowy – podkreślił.
Artur Kiełbasiński tłumaczył, że nawet jeżeli coś kierujemy np. do Niemiec, to bardzo często się okazuje, że finalny odbiorca to jest Amerykanin. – Te nasze podzespoły trafiają do samochodów, które są sprzedawane w USA. Patrząc natomiast na ten ranking, o którym mówiła pani redaktor – każdy kraj ma trochę inne uwarunkowania. To co się dzieje w Azji, kwestia rozwoju Wietnamu, Malezji, Indonezji, tych wszystkich państw – to jest kwestia też wolnego handlu na Pacyfiku. To był bardzo duży impuls rozwojowy i myślę, że to procentuje. Co do Polski, powiedzmy tak – od lat 90. słyszeliśmy, jak to jesteśmy świetnie położeni w centrum Europy, jakie mamy strategiczne położenie. Też wiemy historycznie, że nasze kłopoty z sąsiadami często brały się z tego, w jak ważnym miejscu byliśmy zlokalizowani. Teraz tak naprawdę widzimy, że to się po prostu sprawdza. Zgadzam się absolutnie z panem profesorem, że to nie jest tak, że pandemia coś spowodowała. My jesteśmy dobrze położeni i ona temu nie zaszkodziła, nie zaszkodziła temu wojna w Ukrainie, a wręcz to były takie okazje, impulsy do kolejnego rozwoju gospodarczego – zauważył.
aKa