Coraz więcej cudzoziemców na polskim rynku pracy. „Ważne, żeby te osoby chciały u nas zostać”

Liczba cudzoziemców na polskim rynku pracy we wrześniu osiągnęła poziom 1,1 mln osób. Oznacza to wzrost o 37 tys. osób względem końca ubiegłego roku. Jak wygląda nasz rynek pracy po prawie dwóch latach wojny na Ukrainie? Na ten temat w audycji „Ludzie i Pieniądze” Iwona Wysocka rozmawiała z Markiem Lewandowskim, rzecznikiem NSZZ „Solidarność”, oraz Przemysławem Kitowskim, menadżerem i ekspertem WSB Merito Gdańsk.

– To, czego domagała się „Solidarność”, to żeby nie było dumpingu socjalnego, że migrantom zarobkowym proponuje się wręcz przestępcze warunki zatrudnienia. Mieliśmy bardzo dużo przypadków różnych zamkniętych ośrodków i zabierania paszportów. To na szczęście wydaje się być już historią. Na tym powinno nam wszystkim zależeć. Polska demografia jest dramatycznie słaba. Ukraińcy biorą prace, których nie chcą brać Polacy. Jest to coś pożądanego. Ważne, by odbywało się to w sposób transparentny i legalny. By wciągać nie tylko Ukraińców, ale i Białorusinów oraz każdego innego, kto chce się integrować z naszym społeczeństwem. Jest to dobre zarówno dla pracowników, jak i dla pracodawców. Cieszymy się z dobrych wskaźników. Mamy nadzieję, że przy tak dużej skali legalnego zatrudnienia nie urosła szara strefa – zauważył Lewandowski.

– Jest nas coraz mniej. Wskaźnik dzietności ewidentnie pokazuje, że za jakiś czas będziemy społeczeństwem wymierającym. Musimy zadbać nie tylko o dzietność. Skoro tak dużo osób przybywa do kraju i pracuje, to znaczy, że mamy możliwości produkcyjne. Musimy zadbać o kolejne osoby, które pozwolą naszą gospodarkę pchać do przodu. Jesteśmy coraz starsi i będziemy potrzebować coraz nowszych rozwiązań, ale też opieki. To będzie powodowało przyrost jednej z cięższych prac, którą nie wszyscy w społeczeństwach zachodnich chcieliby wykonywać. Ważne jest też, żeby te osoby chciały u nas zostać. Jeśli będzie się im dobrze u nas w Polsce dobrze żyć, to będziemy mieli dodatni przyrost ludzi z innego kraju, którzy chcieliby tu zostać. Nie zależy nam na tym, by wrócili oni do siebie po tym, jak skończy się wojna albo zarobią dostatecznie dużo pieniędzy – tłumaczył Kitowski.

ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj