Tydzień temu w Magazynie Ekologicznym Włodek Raszkiewicz rozmawiał z rowerzystką Anną Sochą. Nasz dziennikarz umówił się z bohaterką wywiadu na małą przejażdżkę do Rezerwatu Przyrody Beka. Tam nad morzem zrobili przystanek i nagrali rozmowę. Po wywiadzie, jakby z trzcin, niespodziewanie wynurzył się jakiś mężczyzna i zapytał – co Państwo tu robią?
Jak się okazało, tym nagle zjawiającym się mężczyzną, był kierownik rezerwatu Mariusz Miotke. Najpierw zauważył, że do rezerwatu nie można wjeżdżać na rowerach, oznaczenia są bardzo wyraźne. Na odpowiedź – prowadziliśmy rowery, nie jechaliśmy, odpowiedział – wszyscy tak mówią. Sytuacja stała się cokolwiek niezręczna, bo przecież nikt nie chciał wejść w szkodę, a prowadzenie roweru w świadomości wielu ludzi, nie jest zabronione przez znaki zakazujące jazdy po dróżkach rezerwatu. Na czym się skończyło? Na nagraniu wywiadu z Mariuszem Miotke o tym co można, a czego nie można w Rezerwacie Beka.
Mariusz Miotke i tablice z Beki. Fot.RG