W Bałtyku jest m.in. iperyt, czyli gaz musztardowy, gazy porażające układ nerwowy zawierające tabun, gazy łzawiące i gazy parzące, np. fosgen. Po II wojnie światowej do morza trafiło 50 tys. ton bomb i pocisków. Znajduje się w nich ok. 15 tys. ton substancji chemicznych. Część pocisków skorodowała, a na samej Głębi Gotlandzkiej morze zanieczyszcza już 8 tys. obiektów – ustalili europejscy badacze. Sklasyfikowania i monitoringu składowisk broni chemicznej w Morzu Bałtyckim, zarówno tych oficjalnych, jak i nieoficjalnych, podjął się międzynarodowy zespół naukowców, w ramach projektu „CHEMSEA” – współfinansowanego z funduszu współpracy międzyregionalnej Unii Europejskiej. Trzyletni międzynarodowy projekt, którego głównym celem była ocena ryzyka związanego z bronią chemiczną zatopioną w Morzu Bałtyckim właśnie się zakończył. Ryzyko rozszczelnienia pojemników, w których znajdują się niebezpieczne substancje chemiczne, jest coraz większe. Według szacunków Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie, zatopione pojemniki będą jeszcze szczelne nie dłużej niż przez 150 lat, ale czasami już dochodzi do drobnych wycieków.
Goście audycji dr Jacek Bełdowski i komandor Jacek Fabisiak opowiadają red. Annie Rębas o zakończonych badaniach w ramach międzynarodowego projektu CHEMSEA (CHEmical Munitions SEarch and Assessment) o tym czy broń chemiczna zatopiona w polskim morzu faktycznie truje i kogo.
Autor: Anna Rębas
Realizacja: Stefan Kotiuk