Autorka reportażu odwiedziła międzykulturowy dom dla rodzin muzułmańskich, działający na gdańskiej Oruni. Dziś mieszka tu pięć rodzin, głównie z Czeczenii, mogą tutaj być dopóki się nie usamodzielnią, nie znajdą stałej pracy i nie będzie ich stać na wynajem mieszkania i godne życie. Uciekali przed prześladowaniami, przemocą, łamaniem praw kobiet. O tych najbardziej osobistych powodach nie chcą mówić: „U nas w Czeczenii się o to nie pyta” – mówi Khedi Alieva, inicjatorka powstania domu na Oruni.
Khedi jest w Polsce już od kilku lat i udziela się na wszelki możliwy sposób: spotyka się z młodzieżą, pisze artykuły do gazet, głosi wykłady, promuje kulturę muzułmańską. Wszyscy mieszkający w domu na Oruni mają prawo być w Polsce. Nikt nie jest tu nielegalnie. W obozach dla cudzoziemców jest ciężko, warunki trudne, panuje ciasnota. Co prawda dostaje się jedzenie i łóżko, ale przez pierwsze pół roku nie można pracować, a kieszonkowe to… 70 złotych na miesiąc. Niektórzy opuszczają więc ośrodek, szukają innego życia w Polsce, inni na Zachodzie.
Po opuszczeniu ośrodka od państwa polskiego dostają 750 zł miesięcznej zapomogi na jedną osobę (1250 zł dla matki z dzieckiem; 1350 na trzy osoby), ale wszystko idzie oczywiście na wynajem mieszkania. Wynajmują mieszkanie od Centrum Kultury Tatarskiej. Magda przyznaje, że często słyszy opinie naszych rodaków, że uchodźcy to darmozjady i dlaczego my, mający własne potrzeby mamy im pomagać. Smutne, że takie opinie padają z ust pokolenia, które powinno dobrze pamiętać pomoc udzielaną Polakom w ponurych latach stanu wojennego i głębokiego kryzysu ekonomicznego „Duszewna ciepłota” (z rosyjskiego) oznacza duchowe ciepło. Zarówno nasza empatia jak i konkretna pomoc finansowa jest uchodźcom potrzebna, chociażby pieniądze na węgiel, żeby tytułowe ciepło było nie tylko metaforyczne.
Gdyby ktoś chciał pomóc rodzinom czeczeńskim, choćby zakupując węgiel, prosimy o kontakt z autorką reportażu m.swierczynska@radiogdansk.pl