Tysiące dzieci były i są ofiarami wojen – w Afganistanie, Syrii, Libanie, ale i bliżej nas – na Ukrainie. Wojna rządzi się własnymi zasadami i rości sobie prawo do zabierania wszystkiego – także dzieciństwa, choć dzieci zupełnie inaczej odbierają tę okrutną wojenną rzeczywistość niż my – dorośli. Wiele z nich nie zna innego świata. Wiele z nich nie ma pojęcia, że gdzieś na świecie może być elektryczność, woda i lodówka pełna jedzenia.
– To jest tak, że budzisz się jednego dnia i po prostu stajesz się dorosła – mówi Amela Topuz, mieszkanka Sarajewa.
Amela Topuz ma 28 lat, urodziła się i przeżyła wojnę w Sarajewie. Jest bośniacką muzułmanką. Nie nosi jednak hidżabu, ubiera się jak tylko chce, umawia się na randki. Tam w Bośni islam jest mniej radykalny niż gdziekolwiek indziej.
OPUSZCZONE BUDYNKI I ŚLADY KUL
Dziewczyna miała trzy i pół roku kiedy wybuchła wojna w jej kraju. Wojna, która zmieniła wszystko. Wojna, o której nie da się ot tak zapomnieć. Choć żadna ze zwaśnionych stron nie osiągnęła nic, w kraju zniszczono niemal wszystko. Opuszczone budynki oraz ślady kul i moździerzy to wciąż krajobraz Sarajewa, mimo, że od zakończenia wojny minęły już dwadzieścia dwa lata.
„NADAL MAM KOSZMARY”
Amela Topuz mieszka w dzielnicy Dobrinja, która przed wojną stworzona została dla młodych małżeństw. Tam też toczyły się bardzo ostre walki pomiędzy serbskimi czetnikami, a broniącymi miasta bośniackimi muzułmanami.
Wojna w Bośni i Hercegowinie zakończyła się zimą 1995 roku. Formalnie, bo w dorosłym życiu dzieci, które ją przeżyły nadal zbiera żniwa. – Żyję w ciągłym stresie, nadal mam koszmary – mówi Amela.
O DZIECIŃSTWIE W CZASIE WOJNY
Nieopisany ból i poczucie bezsensu tego, co się wydarzyło widać w oczach nie tylko Ameli, ale i innych dorosłych dziś „dzieci wojny”. O dzieciństwie w tym trudnym czasie opowiada reportaż „Niebo nad Sarajewem” Magdy Świerczyńskiej-Dolot. Podejmuje nie tylko temat wojny na Bałkanach, ale wychodzi poza granice geograficzne. Staje się refleksją nad kondycją świata…
Magda Świerczyńska-Dolot/hb