Wraz z wybuchem pandemii szpitale w regionie słupskim stanęły przed ogromnymi wyzwaniami, którym częstokroć nie byłyby w stanie podołać bez pomocy z zewnątrz. Jakie wsparcie otrzymały od firm, samorządów i zwykłych ludzi? O tym w audycji „Nie tylko Metropolia” Przemysław Woś rozmawiał z Marcinem Prusakiem, rzecznikiem Szpitala Wojewódzkiego w Słupsku, Leszkiem Kulińskim, wójtem gminy Kobylnica i Renatą Kiempą, prezes szpitala w Miastku.
– Wolontariusze do szpitala zawsze docierali, ale byli najczęściej na SOR. Tam pomagali jako sanitariuszy. Od początku pandemii jest wielokrotność tego, co była wcześniej. I wolontariuszy, i ludzi, którzy chcą coś podarować pacjentom – powiedział Marcin Prusak, rzecznik Szpitala Wojewódzkiego w Słupsku.
– Pomagamy szpitalowi w Słupsku już od dłuższego czasu, praktycznie od początku pandemii. Zaczęliśmy od prostych rzeczy, tj. od pieniędzy. Gmina dysponuje środkami, w związku z czym, w ramach rezerwy, którą posiadaliśmy do walki z COVID-em, podjęliśmy decyzję decyzję o wsparciu szpitala. Przekazaliśmy środki i zakupiliśmy niezbędny sprzęt. Systematycznie płaciliśmy za faktury, które do nas trafiały. W ostatnim czasie doszliśmy do wniosku, że w pomoc powinniśmy włączyć również naszych mieszkańców – opowiedział wójt gminy Kobylnica, Leszek Kuliński.
– W szpitalu codziennie spotykamy się z nieustającą falą pomocy. Zaczynając od pierwszego okresu, marca-kwietnia, był bardzo duży odzew lokalnej społeczności, naszej gminy, gmin ościennych, nadleśnictw, kół łowieckich i prywatnych firm. Pozyskaliśmy wtedy znaczne pieniądze – ponad 200 tysięcy złotych, otrzymaliśmy też bardzo duże wsparcie od wojewody pomorskiego – ponad 1,1 miliona złotych na zakup sprzętu i środków ochrony indywidualnej, wsparł nas też Urząd Marszałkowski Województwa Pomorskiego kwotą 600 tysięcy złotych – wyliczyła Renata Kiempą, prezes szpitala w Miastku.