Czterech Piotrów Lorkowskich, ale tylko jeden Wiktor. Rozmowa z literackim człowiekiem-orkiestrą

(Fot. sopocianie.muzeumsopotu.pl)

W ramach wstępu, a zarazem cyklu “Porozmawiajmy o rzeczach najważniejszych” Krzysztof Kuczkowski przywołał fragment poematu Tadeusza Różewicza z 1963 roku pod tytułem “Spadanie, czyli o elementach wertykalnych i horyzontalnych w życiu człowieka współczesnego” i jak zwykle starał się zinterpretować tekst dla słuchaczy i jakoś osadzić go w naszej rzeczywistości. Tadeusz Dąbrowski natomiast kontynuował rozmowę z Piotrem Wiktorem Lorkowskim, poetą, eseistą, tłumaczem, krytykiem literackim, recenzentem, wykładowcą akademickim, redaktorem, a także bloggerem, czyli literackim człowiekiem orkiestrą.

W ramach otwarcia rozmowy prowadzący, odnosząc się do ciut żartobliwej propozycji gościa, zapytał go, dlaczego jako twórca posługuje się również imieniem “Wiktor”. – Odpowiem trochę przewrotnie, ale i bardzo szczerze – rozpoczął poeta. – Przede wszystkim dlatego, że jest to moje imię metrykalne – to jest pierwsza odpowiedź. Wiąże się ono w ogóle z moim debiutem krytycznym, który miał miejsce w grudniu 1988 roku. Omawiałem wówczas książkę, będącą wyborem poezji Reinera Kunzego. Później zdarzyło mi się nawet napisać jego monografię i obronić jako pracę doktorską. Ale miejsce debiutu to była prasa bezdebitowa. Natomiast w samym Gdańsku i na Pomorzu jest czterech Piotrów Lorkowskich, a przynajmniej wtedy było. I najzwyczajniej w świecie chodziło o to, żeby służby – mniej lub bardziej umundurowane – w związku z prasą podziemną chodziły za mną, a nie za innymi porządnymi ludźmi. Stąd moje drugie imię, które po prostu miało mnie od moich imienników odróżniać – wyjaśniał Piotr Wiktor Lorkowski.

Posłuchaj całej audycji:

ol

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj