„Czujemy bardzo wysokie napięcie”. Rozmowa z ukraińską dziennikarką tuż przed atakiem Rosji na jej kraj

(Fot. Facebook.com/Margarita Sytnik)

Ukraińcy odczuwali atmosferę grozy jeszcze przed rosyjską inwazją. W audycji „Pomorze Polska Europa” nagranej tuż przed wybuchem wojny, Robert Silski rozmawiał z Margaritą Sytnik, ukraińską dziennikarką od sześciu lat mieszkającą w Polsce, o sytuacji związanej z rosyjską agresją na jej rodzinny kraj.

Margarita Sytnik stwierdziła, że wojna rosyjsko-ukraińska trwała dawno przed jej oficjalnym wybuchem. – Ona zaczęła się już w 2014 roku, a teraz trwa na terenach okupowanych i nie tylko. Czujemy bardzo wysokie napięcie. Naszym spokojem jest obecnie nasza armia, a od 2014 roku armia ukraińska bardzo się rozwinęła, jest dobrze uzbrojona i wyposażona – oceniała.

Opowiadała o stresie odczuwanym przez jej rodaków. – To gra nerwów dla wszystkich Ukraińców, zarówno na Ukrainie, jak i tych mieszkających poza jej granicami. Cieszymy się, że Zachód nakłada sankcje na Rosję. Bardzo nas cieszy to wsparcie Zachodu, a szczególnie Polski, która rozumie jak dobry sąsiad, który wie, czym jest wojna, na czym polega kłamstwo Rosji, kłamstwo Związku Radzieckiego jeszcze z 1939 roku. Dlatego spodziewamy się, że sankcji będzie więcej. Nie chcemy zabójstw naszych rodaków, członków naszych rodzin. Już prawie dziesięć tysięcy Ukraińców zginęło w Donbasie, zostało zabitych przez rosyjską armię. Nie chcemy więcej ofiar tej wojny – mówiła.

W tamtym czasie była jeszcze nadzieja, że uda się uniknąć eskalacji konfliktu. – Oczywiście zawsze wierzymy, że nie będzie inwazji na pełną skalę. Spodziewamy się, że Zachód znajdzie rozwiązanie dyplomatyczne. Jesteśmy przygotowani z obu stron, bo bardzo ufamy naszej armii. Jeżeli chodzi o zjednoczenie narodu, to w ostatnich latach na pewno nikt nie zjednoczył ukraińskiego narodu tak, jak Putin, bo wspieramy się wzajemnie, nie tylko na Ukrainie, ale także poza jej granicami, organizujemy akcje solidarności. Polacy też organizują takie akcje, za co bardzo im dziękuję – podkreślała Margarita Sytnik.

Dziennikarka nie ukrywała, że w przypadku ataku na pełną skalę można spodziewać się napływu migrantów. – Ucieczka przed wojną jest naturalną konsekwencją, jak w 2014 roku, kiedy bardzo dużo osób z Ukrainy przyjechało do Polski. Z tego, co pamiętam, w 2015 roku ich liczba zwiększyła się dwukrotnie, a potem jeszcze trzy razy. Po prostu ludzie chcą ratować życie i uciekają do innych państw, a Polska jest najbliżej położona, bardzo szanuje Ukrainę, przyjmuje ukraińskich migrantów zarobkowych, daje im pracę i dobry rozwój, ułatwia procedury, związane z legalizacją i pobytem. Nie wiem, jak wiele osób może przyjechać, ale jakiejś części obywateli Ukrainy można oczekiwać – zapowiadała.

Posłuchaj całej audycji:

MarWer

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj