Rosyjski minister obrony narodowej, generał Siergiej Szojgu, oskarżył Ukrainę o plany użycia tzw. brudnej bomby. Rosja przestawia także gospodarkę na wojenne tory. Co chce osiągnąć? O tym Jarosław Popek rozmawiał z politologiem, profesorem Krzysztofem Kubiakiem.
– To dość oczywista prowokacja, usiłująca odwrócić uwagę opinii światowej od tego, co w istocie dzieje się na terenie Ukrainy. To próba obarczenia Ukraińców winą za wybuch wojny i jej kontynuację. Niewykluczone, że to kolejny rosyjski krok, który ma oswoić opinię publiczną z zagrożeniem radiacyjnym. Rosja, jak się wydaje, trwale straciła inicjatywę. Moskwa nie jest w stanie odzyskać swobody działania za pomocą środków konwencjonalnych. Pozostaje czekanie na zimę i wykorzystanie broni energetycznej albo, w stanie skrajnej desperacji, nie można wykluczyć, że Rosjanie zdecydują się na użycie taktycznej broni jądrowej – ocenił Kubiak.
Przedstawiciele Zachodu zapowiadają, że odpowiedzią na rosyjski atak nuklearny będzie zastosowanie broni konwencjonalnej. Zdaniem politologa nie można wykluczyć, że zostanie ona wykorzystana do próby zlikwidowania rosyjskiego kierownictwa.
– Od około ośmiu tygodni z kręgów zbliżonych do oficjalnego Waszyngtonu przenikają informacje, że będzie to zmasowane uderzenie za pomocą precyzyjnych środków konwencjonalnych. Może to być uderzenie w kluczowe węzły infrastrukturalne armii. Nie można również wykluczyć próby dekapitacji rosyjskiego kierownictwa. Gra toczy się o bardzo wysoką stawkę – zaznaczył.
ua