Mieszkańcy oraz radni z Wrzeszcza przygotowali petycję do władz miasta, apelując o zabezpieczenia przeciwpowodziowe i zwiększenie retencji. Każdego lata podczas intensywnych opadów miasto jest zalane, występują też zniszczenia.
Gośćmi Joanny Stankiewicz byli radni: Emilia Lodzińska (Koalicja Obywatelska), Katarzyna Czerniewska (Wszystko dla Gdańska) oraz Kacper Płażyński (Prawo i Sprawiedliwość).
– Od lat borykamy się z odprowadzaniem wód opadowych. Gdańsk jest jak żywy organizm. Oczywiście podlega ciągłym kontrolom, ale trzeba też w niektórych sytuacjach go „leczyć”, tak jak ludzki organizm, bo jest to system naczyń powiązanych. Tak samo jest z kanalizacją deszczową. To nie jest tak, że jednorazowa naprawa poprawi sytuację. Musimy zadbać też o retencję krajobrazową, która pozwoli na to, aby spływająca woda mogła utkwić w glebie – tłumaczyła Emilia Lodzińska.
– Spotykamy się w symbolicznie ważnym momencie, ponieważ 3 dni temu miała miejsce osiemnasta już rocznica tragicznej w skutkach powodzi w Gdańsku z 2001 roku. Od tamtego roku miasto zainwestowało 500 milionów złotych w ochronę przeciwpowodziową. Już w grudniu 2001 roku podjęto uchwałę, której elementem jest wykaz najważniejszych inwestycji zapewniających ochronę przeciwpowodziową Gdańska. Łącznie w Gdańsku są obecnie 52 zbiorniki retencyjne, a ich pojemność przez te lata zwiększyła się pięciokrotnie. Dzięki tym inwestycjom Gdańsk jest coraz lepiej przygotowany na deszcze, ale trzeba też liczyć się ze zmianami klimatu, ponieważ te przybierają na sile – mówiła Katarzyna Czerniewska.
– Mówimy o leczeniu objawów choroby, na którą zachorowaliśmy na własne życzenie. Górny taras Gdańska jest szybko zabudowywany – mieszkania, ogromne inwestycje. Nie jest tajemnicą, że to właśnie to powoduje zalewanie Wrzeszcza i innych części Gdańska, o czym doskonale wiedzą radni. Wiadomo, jaki jest tu krajobraz, czyli Wzgórza Morenowe – różnice nawet stu metrów wysokości terenu. Ta woda nabiera prędkości i wysadza studzienki. Małe oddolne działania są ważne, ale nie uleczą choroby, na którą zdążyliśmy zachorować – komentował Kacper Płażyński.