Od wielu lat mieszkańcy Gdańska borykają się z uciążliwym smrodem z zakładu utylizacyjnego w Szadółkach. Urzędnicy obiecywali, że z czasem problem będzie mniejszy, a jednak przybiera na sile. Tego lata niektórzy mieszkańcy Gdańska wyjątkowo niechętnie otwierali okna.
Ile jeszcze potrwa ten uciążliwy problem i czemu w tym roku jest jeszcze bardziej odczuwalny? O tym rozmawialiśmy w audycji „Samorządowy Piątek”. Gośćmi Macieja Naskręta byli gdańscy radni Katarzyna Czerniewska ze Stowarzyszenia Wszystko dla Gdańska i Przemysław Majewski z Prawa i Sprawiedliwości.
– W tym roku zakład utylizacyjny zanotował 30-procentowy wzrost odpadów biodegradowalnych i zielonych. Przy takich ilościach istnieje konieczność magazynowania ich na placach – tłumaczyła Katarzyna Czerniewska.
– Okazało się, że kompostownia zaprojektowana w 2015 roku, która miała przerwać emisję tych nieprzyjemnych zapachów, nie wystarcza. Wydano 48 mln zł, przeznaczono je na coś, co nie spełnia swojej funkcji – kwitował Przemysław Majewski.