Uciążliwy zapach z Szadółek to w ostatnich latach w Gdańsku rzecz tak pewna, jak śmierć czy podatki. Czy z Zakładu Utylizacyjnego wciąż musi płynąć fetor i co zrobić, by zmienić ten stan rzeczy? O to Joanna Stankiewicz pytała gości „Samorządowego Piątku” – Michała Dziobę – prezesa Zakładu Utylizacyjnego w Gdańsku, Tomasza Komorowskiego – radnego dzielnicy Jasień oraz Piotra Lachowskiego – przewodniczącego zarządu rady dzielnicy Ujeścisko-Łostowice.
– Wystosowaliśmy pismo do prezydent Gdańska z dziesięcioma konkretnymi pytaniami. Oczekujemy odpowiedzi, jakie są dalsze plany rozwoju zakładu, czy jego pojemność będzie zwiększana i jaki jest pomysł miasta na ograniczenie fetoru. I główne pytanie: kiedy przestanie śmierdzieć? – wyliczał Tomasz Komorowski.
– Rada interesariuszy nie tylko mówi, że śmierdzi, ale razem z zakładem próbuje coś wymyślić, by zmniejszyć uciążliwość i smród. Jest wiele pomysłów, nie wszystko uda się zrealizować, ale próbujemy działać – zaznaczał Piotr Lachowski.
– Przyjmujemy odpady z terenu miasta Gdańska, bo zobowiązuje nas do tego tzw. umowa powierzenia. Do 1 lutego przyjmowaliśmy też odpady spoza miasta, ale wstrzymaliśmy to. To jeden z elementów, które wdrożyliśmy, by przeciwdziałać uciążliwościom – wyjaśniał Michał Dzioba.
(Fot. Facebook)