Radni będą głosować nad wykupieniem przez miasto udziałów w Saur Neptun Gdańsk. Obie strony sporu przedstawiają argumenty

Gdańsk chce wykupić udziały w Saur Neptun Gdańsk za 45 milionów złotych. Samorząd twierdzi, że w ten sposób zapewni ciągłość dostarczania wody i odbioru ścieków po wygaśnięciu umowy z większościowym udziałowcem. Ostateczną decyzję podejmą radni. W „Samorządowym Piątku” sytuację oceniają Krystian Kłos, radny klubu Koalicji Obywatelskiej, oraz Przemysław Majewski, radny klubu Prawa i Sprawiedliwości.

Przemysław Majewski podkreślił, że klub PiS popiera przejęcie obsługi wodociągów, ale można zrobić to znacznie taniej.

– Uważamy i od wielu lat mówimy o tym, że kwestia operowania dostarczania wodą czy odbioru ścieków powinna być stuprocentowo w rękach miasta Gdańska, ale nie na takich zasadach, jakie przedstawiają nam teraz władze miasta, kiedy prawie półtora roku przed końcem umowy chcą wykupić spółkę i tak naprawdę przekazać 45 milionów złotych francuskiej spółce Saur, która od pewnego czasu jest w tarapatach finansowych. Po prostu uważamy, że te pieniądze można by zagospodarować znacznie lepiej i jednocześnie przejąć operowanie tak istotną kwestią jak dostarczanie wody i odbiór ścieków. Dlatego cały czas domagamy się więcej informacji, w oparciu o jakie dane władze miasta Gdańska wyliczyły tę kwotę, bo jako radni, którzy rzekomo za kilka dni mają głosować w Radzie Miasta Gdańska nad przeznaczeniem tych środków, tak naprawdę tych danych nie mamy, musimy dopiero się o nie ubiegać – wskazywał Przemysław Majewski.

Natomiast Krystian Kłos twierdził, że wykupienie udziałów jest koniecznością.

– Jeśli miasto do 2023 roku, kiedy rozwiąże się kontrakt na dostawę wody, nie zrobi nic, zostaniemy w takiej sytuacji, że do miasta wróci infrastruktura wodna, która doprowadza wodę do naszych mieszkań i odprowadza ścieki, ale bez całej tej otoczki, która pozwala, żeby ta infrastruktura działała i funkcjonowała w sposób niezakłócony. Umowa wygasa właśnie na dzierżawę przez Saur Neptun sieci, natomiast te kwoty, o których mówimy, chcemy przeznaczyć na wykup całego „środka” spółki. Przecież mówimy o laboratorium, które jest warte 24 miliony złotych. Mówimy o transporcie, beczkowozach, to 37 milionów złotych. Oprogramowanie, które zarządza siecią, kosztuje kolejne 20 milionów złotych. Komputery, na których pracują pracownicy, wraz z infrastrukturą techniczną, to 3 miliony złotych. Centrum działań operacyjnych kosztuje kolejne 3 miliony złotych. Więc możemy odziedziczyć za półtora roku same rury, ale nie będziemy mieli czym tymi rurami zarządzać i ewentualnie realizować różnego rodzaju interwencji w przypadku awarii. W związku z tym wykupujemy to, co jest w spółce, bo jej połowę stanowią środki, które i tak musielibyśmy ponieść. Gdybyśmy uznali, że zostawiamy spółkę i tworzymy własną, to musielibyśmy przecież zakupić samochody, beczkowozy, całą infrastrukturę i sprzęt techniczny. Przecież to są setki milionów złotych. Sprzęty, które są teraz w spółce, są częściowo zamortyzowane, więc koszt dla miasta naprawdę nie będzie duży. Wiemy, że wartość spółki na ten moment wynosi 122 miliony złotych, miasto w ramach negocjacji z inwestorem wynegocjowało, że będą to 44 miliony złotych, jeśli chodzi o wykup 51 proc. akcji i chyba zgadzamy się z panem radnym, że w końcu gdańska woda i gdańskie ścieki będą w 100 proc. własnością miasta, czyli mieszkańców naszej gminy – podkreślał Krystian Kłos.

Przemysław Majewski ripostował, że firma Saur prawdopodobnie i tak pozostawi sprzęt w Polsce. – Kwestie sprzętu, laboratoriów, tego, czym transportowane są na przykład beczkowozy, oczywiście są istotne, ale musimy pamiętać też o tym, że po zakończeniu umowy spółka Saur tak naprawdę co miałaby zrobić z tym sprzętem? Wywieźć go do Francji? Nie sądzę. Myślę więc, że kwestia negocjacji byłaby tutaj istotna, bo jeśli prezydent Piotr Grzelak w maju tego roku w odpowiedzi na interpelację mówił o tym, że na przykład siedziba firmy Saur i to, co jest w niej zlokalizowane nie jest koniecznym warunkiem bycia operatorem ani wodociągów, ani kanalizacji, to myślę, że jako gdańszczanie i radni powinniśmy postawić sobie pytanie, za co tak naprawdę płacimy? Czy nie jest tak, że te kilkadziesiąt milionów złotych jest trochę prezentem na pożegnanie dla francuskiej spółki, bo ta infrastruktura, która już teraz jest zarządzana przez GIWK, a jest dzierżawiona od Sauru, wróci we władanie miasta Gdańska? Musimy też zwrócić uwagę na jeszcze jedną, bardzo istotną, kwestię. W ostatnich latach mieliśmy do czynienia z głośną awarią wycieku ścieków do Motławy, ale były także pomniejsze problemy w dzielnicach. Przypomnijmy choćby Chełm, gdzie w kilku miejscach notorycznie zdarzają się awarie wodociągów. Trzeba postawić tutaj pytanie: czy Saur Neptun Gdańsk przez ostatnie lata faktycznie wykonywał remonty? Czy ponosił odpowiedzialność za utrzymanie wodociągów? Pojawiają się istotne pytania, na które nie otrzymujemy odpowiedzi, zarówno od spółki, jak i od władz miasta Gdańska. A tak naprawdę to my za kilkanaście miesięcy przejmiemy odpowiedzialność i może się okazać, że zarządzający ze strony francuskiej nie wywiązywali się w odpowiedni sposób z tego, w jaki sposób utrzymana była sieć wodociągowa i kanalizacyjna – ostrzegał Przemysław Majewski.

– Chciałbym podkreślić, że to pracownicy, związki zawodowe pracowników, „Solidarność”, przychylają się do opcji, którą proponuje miasto, czyli do wykupu udziałów. Natomiast ten sprzęt, który zostaje, wiadomo, że on nie wyjedzie do Francji. Ale pragnę podkreślić, że Saur Neptun to nie jest jedyna spółka wodna, która działa na terenie Polski. Myślę, że wiele spółek byłoby zainteresowane odkupieniem tego sprzętu, więc ten sprzęt nie zostanie nam przekazany w darowiźnie. Po prostu trzeba za niego uczciwie zapłacić i na tym polegały negocjacje – odparł Krystian Kłos.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj