Gdańsk planuje jeszcze bardziej się zadłużyć. „Nie było takich pomysłów, nawet gdy był boom inwestycyjny”

Gdańsk planuje zaciągnąć dziewięćset milionów złotych kredytu, chociaż jest zadłużony na ponad miliard. Czy te pieniądze naprawdę są miastu potrzebne? W „Samorządowym Piątku” swoje opinie na ten temat wyrazili goście Jarosława Popka – Kazimierz Koralewski, gdański radny Prawa i Sprawiedliwości oraz Beata Dunajewska, radna klubu Wszystko dla Gdańska.

Beata Dunajewska poparła decyzję o wzięciu pożyczki. – Żeby inwestować, trzeba mieć pieniądze. Nie wyobrażam sobie, że można znaleźć wszystkie pieniądze w budżecie miasta, tym bardziej że wydatki, na przykład na oświatę i sprawy społeczne, są ogromne. Budżet ma deficyt, ale nie znam miasta ani państwa, które nie miałoby deficytu. Ma go nie tylko miasto Gdańsk, ale również nasz kraj. To oczywiste. Pojawiły się ogromne pieniądze europejskie, musimy mieć na wkłady własne. Gdybyśmy nie mieli tych pieniędzy, czytaj: nie zaciągnęli kredytu, być może w Gdańsku nie powstałoby wiele dużych inwestycji, choćby drogowych. Zadłużać się trzeba, żeby inwestować, żeby się rozwijać i szczerze mówiąc, porównując z innymi miastami, zadłużenie w Gdańsku nie jest aż tak dramatyczne – twierdziła.

Przeciwne zdanie miał Kazimierz Koralewski. – Już kiedyś powiedziałem, że wydatki miasta Gdańska to temat rzeka, bo jeśli ziści się ten plan, zadłużenie Gdańska będzie rekordowe. W ostatnich latach, kiedy był boom inwestycyjny, Gdańsk budował i stadion, i tunel pod Martwą Wisłą, to jednak nie dochodziło do aż tak dużego zadłużenia. W związku z tym pojawia się pytanie, czy miasto Gdańsk rzeczywiście ma tak mało własnych środków, że musi zaciągać aż tak duży kredyt. To kwestia relacji. Wydaje się, że miasto Gdańsk być może wydaje za duże środki na tak zwane miękkie projekty, które potocznie nazywamy w Gdańsku „inżynierii społecznej” i stąd potem brakuje ich na twarde inwestycje. To właśnie te wydatki, które nie są niezbędne, a przeciekają przez palce: słynne szkolenia edukatorów, którzy mieliby pojawić się w szkołach. Tym podobne kwoty składają się na miliony złotych, których potem brakuje na skrzyżowania dróg, wiadukty, mosty i tak dalej. I dług rośnie – mówił.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj