Nad gdyńskim ośrodkiem pomocy społecznej zawisło widmo strajków. Pracownicy domagają się między innymi podwyżki wynagrodzeń o 800 złotych, jednorazowej rekompensaty inflacyjnej w wysokości 1000 złotych i gwarancji zatrudnienia. W audycji „Samorządowy Piątek Radia Gdańsk” Bartosz Stracewski rozmawiał na ten temat z gdyńskimi radnymi: Jakubem Ubychem, przewodniczącym klubu radnych Samorządność, Marcinem Bełbotem z Prawa i Sprawiedliwości oraz Tadeuszem Szemiotem, przewodniczącym klubu radnych Platformy Obywatelskiej.
Jakub Ubych podkreślał, że problemy poruszane przez pracowników gdyńskiego MOPS-u dotyczą całej sfery budżetowej. – Bezdyskusyjnie możemy powiedzieć, że mierzymy się z rosnącymi kosztami. Płaca minimalna stale rośnie. Z jednej strony to oczywiście dobrze, ponieważ ludzie powinni zarabiać więcej, tylko że obszar dochodów samorządów, wynikający choćby ze środków przekazywanych w ramach PIT, rośnie zdecydowanie wolniej. Mamy więcej wydatków, kosztów, a mniej dochodów. To bardzo duże wyzwanie. Bez wątpienia przez wiele lat mówiliśmy i cały czas możemy mówić o wyjątkowym obszarze pomocy społecznej w Gdyni – zaznaczał.
Z kolei Marcin Bełbot zauważył, że problem narastał przez lata. – Pracownicy wszystkich wydziałów naszego miasta powinni zarabiać godnie. Stoję na stanowisku, że jako samorząd musimy ich wspierać i nie uciekać od tego tematu. Uważam natomiast, że jest tutaj wiele zaniedbań, jeśli chodzi o poprzednie lata. Za każdym razem, gdy dyskutujemy o tych płacach, pojawiają się tematy tak zwane bieżące, które rozumiem, bo mają charakter obiektywny, jak COVID-19 czy teraz inflacja związana z wojną na Ukrainie. Widzę jednak wiele zaniedbań, które zostały wygenerowane w latach poprzednich – powtórzył.
Jako ostatni zabrał głos Tadeusz Szemiot, który zgodził się, że problem nie jest nowy, chociaż go nie poruszano. – Problem wynagrodzeń w gdyńskim samorządzie nie jest czymś nowym, związanym bezpośrednio z bieżącą sytuacją. W rankingu wskazującym na wysokość wynagrodzeń w poszczególnych pomorskich samorządach Gdynia wypadła najgorzej. Po prostu jest najsłabiej płacącym urzędnikom pracodawcą na Pomorzu i w tej kategorii na pewno przegrywamy z pozostałymi miastami, z racji sąsiedztwa przede wszystkim z Gdańskiem i Sopotem – zauważał.
Posłuchaj całej audycji:
MarWer