Magdalena Czarzyńska-Jachim, pełniąca obowiązki prezydenta Sopotu, w styczniu spotkała się z ministrem sportu i turystyki. Przedstawiła mu pismo przygotowane wspólnie z prezydentem Krakowa. Poruszało ono problem związany z najmem krótkoterminowym. Związek miast polskich już kilka lat temu wyznaczył Sopot i Kraków na miasta, które mają uczestniczyć w pracach. W 2019 roku nadmorskie miasto przygotowało już projekt zmian w ustawie o usługach hotelarskich, ale właściwie nic konkretnego się nie zadziało. Najpóźniej w marcu ma zacząć działać zespół, który wypracuje te zmiany i zasady.
O tym w audycji „Samorządowy Piątek” z sopockimi radnymi – Aleksandrą Gosk (Platforma Sopocian), Grażyną Czajkowską (Kocham Sopot), oraz Pawłem Petkowskim (Prawo i Sprawiedliwość) rozmawiała Joanna Stankiewicz.
DOBRODZIEJSTWO PRZYNOSZĄCE WIELE NIEBEZPIECZEŃSTW
Aleksandra Gosk tłumaczyła, że Sopot jako miasto turystyczne bardzo docenia i jego dobrodziejstwem jest właśnie najem krótkoterminowy, niemniej przynosi on także wiele niebezpieczeństw. – Dlatego od lat jesteśmy bardzo aktywni, żeby uregulować, nieco uporządkować najem krótkoterminowy. Nie chcemy – broń Boże – go zakazać, ale chcemy nad nim panować. Te spotkania i te propozycje zmian w ustawie, które stworzyliśmy, niestety swego czasu trafiły do zamrażarki sejmowej i za rządów PiS nic się z nimi nie wydarzyło. My natomiast bezwzględnie potrzebujemy narzędzi, żeby ten najem krótkoterminowy w obrębie naszego samorządu regulować – podkreśliła.
Dodała, że dzisiaj ich nie mamy i stąd taka aktywność pani prezydent Magdaleny Czarzyńskiej-Jachim. – Ten zespół, w którym zamierzamy się spotkać, ma rozmawiać między innymi o tym, w jaki sposób platformy rezerwacyjne mają współpracować z samorządem oraz jakie ograniczenia samorząd będzie mógł nakładać na przedsiębiorców realizujących najem krótkoterminowy. Zdajemy sobie też sprawę z tego, że potrzebne są zmiany ustawowe, dlatego jesteśmy bardzo aktywni. W tej chwili przepisy dotyczą np. przedsiębiorców, a nie obejmują zupełnie osób fizycznych – wobec czego te zmiany bezwzględnie są potrzebne. Cieszymy się z tego, że jest teraz sprzyjająca okoliczność w postaci zmiany rządu i możemy w tym zespole pracować – zauważyła.
PRETENSJE MIESZKAŃCÓW I DUŻY ZNAK ZAPYTANIA
Grażyna Czajkowska dobrze przygotowała się do rozmowy i przed audycją przejrzała pisma, które otrzymywała od mieszkańców. – Takie pierwsze informacje napływały w 2017 roku. Później – w 2018 roku – podczas posiedzenia komisji rozwoju architektury, którą prowadzę, przyszła do nas grupa mieszkańców, oburzona zachowaniem turystów. Mieli do nas pretensje, dlaczego nie ma regulacji i żądali tego, żeby w jakiś sposób to ukrócić. Najgorszy jest sposób przekształcania mieszkań na butikowe apartamenty. Są one dzielone na 4-5 pokojów, w których są zamontowane toalety z jakimiś młynkami elektrycznymi, które hałasowały i stwarzały problemy z kanalizacją w całej kamienicy. To były pierwsze głosy mieszkańców, którzy przyszli do nas i głośno mówili o tym że trzeba to uregulować – mówiła.
Zaznaczyła, że też wielokrotnie stosowali do rządu takie wspólne petycje, żeby ten problem uregulować. – To jednak trwa długo i w ostatnich latach obserwujemy gentryfikację Dolnego Sopotu – spowodowaną właśnie tym, że niektórzy mieszkańcy przeprowadzili się albo do Górnego Sopotu, albo w ogóle poza miasto. Po prostu byli zmęczeni towarzystwem sąsiadów, którzy zajmowali inne mieszkania. Ja, mieszkając w Dolnym Sopocie – obserwując kamienicę – widzę, że na 6-7 mieszkań stałych lokatorów jest tylko dwóch albo i jeden. To jest problem też przyszłościowy. Ta tkanka mieszkaniowa – mieszkania, kamienice – wymagają ciągłego dozoru, ogrzewania. Tutaj pojawia się duży znak zapytania, czy nie będą one niszczały, jeżeli na co dzień nie ma mieszkańców – zastanawiała się.
PERSPEKTYWA RADNEGO, DOŚWIADCZAJĄCEGO PROBLEMU NA WŁASNEJ SKÓRZE
Jak zauważył Paweł Petkowski, problem najmu krótkoterminowego nie dotyczy Sopotu przez ostatnie lata, tylko naprawdę on już od 20 lat jest w mieście prowadzony na skalę przemysłową. – Mam zarzut do władz Sopotu, że nie rozpoznały tego zjawiska wcześniej, żeby niektóre rzeczy można było już regulować. Te zaniechania są bardzo widoczne. Chyba jako jedyny z radnych miasta mieszkam bezpośrednio w takiej kamienicy, gdzie około połowy mieszkań jest wynajmowanych krótko- i długoterminowo. Ja i moja rodzina przez ostatnie lata doświadczamy tego zjawiska na własnej skórze. Pragnę zwrócić uwagę na takie cztery aspekty, czego dotyczy ten najem krótkoterminowy dla mieszkańców. Przede wszystkim chodzi o ten komfort. Wiemy, jak potrafią zachowywać się turyści – szczególnie w sezonie – po alkoholu. Kolejna sprawa to bezpieczeństwo, na które moja przedmówczyni też zwróciła uwagę. Mowa jednak nie o tym fizycznym, które może się ocierać o prawo, ale tym budowlanym i przeciwpożarowym. Faktycznie, wiele tych mieszkań zostało dostosowanych tak, że zagraża bezpieczeństwu. Taka rzecz jeszcze, którą widzę naocznie, ale myślę że tutaj się wszyscy zgodzimy – wyludnianie się naszego Śródmieścia, Dolnego Tarasu, Centrum. Nasi sąsiedzi po prostu znikają – zwrócił uwagę.
Powiedział, że niektórzy mogą rzeczywiście przeprowadzać się nawet w ramach Trójmiasta, ale nigdy nie było przez miasto badane, kto jest właścicielem danych mieszkań. – Czy to są inwestorzy spoza Sopotu? Chciałbym po prostu znać statystykę. Kolejną sprawą jest to, że w Sopocie jest dużo hoteli, miejsc dostosowanych pod względem bezpieczeństwa i lokalizacji, które często są – obok dużych korporacji hotelowych – biznesami, na które ludzie pracowali nieraz całe życie. Ten najem krótkoterminowy zagraża również im. Też na to chciałbym zwrócić uwagę, bo z mieszkańców naprawdę nikt nie chce mieszkać koło takich miejsc, gdzie naprawdę nie sposób spokojnie położyć się spać w sezonie i ta godzina 5:00 czy 6:00 wcale nie oznacza spokoju. To jest problem, który absolutnie jak najszybciej trzeba rozwiązać i mam nadzieję, że ta rozmowa do tego doprowadzi – zaznaczył.
aKa