„Pamiętajmy, że na początku lat 90. taka sytuacja miała miejsce”. Politycy o planowanym strajku nauczycieli

W Warszawie odbywają się rozmowy „ostatniej szansy” z nauczycielami. Przypomnijmy, 8 kwietnia część z nich planuje ogólnopolski strajk. Czy możliwe jest jeszcze porozumienie pedagogów z rządem? Z Arturem Kiełbasińskim rozmawiali: Kazimierz Smoliński (Prawo i Sprawiedliwość), Grzegorz Furgo (Platforma Obywatelska), Jolanta Banach (Lepszy Gdańsk) oraz Karol Rabenda (Porozumienie).

– Myślę, że do protestu nie dojdzie, mimo tego, że nie za bardzo rząd może spełnić oczekiwania, które nauczyciele stawiają. My chcemy stopniowo podwyższać wynagrodzenia nauczycieli i to robimy. Zdaję sobie sprawę, że najgorszym rozwiązaniem byłoby, gdyby rzeczywiście doszło do wykorzystania tego protestu przeciwko dzieciom, a nie jest to takie bezpodstawne. Pamiętajmy, że na początku lat 90. taka sytuacja miała miejsc. Maturzyści rzeczywiście nie mogli zdawać matury, ponieważ był strajk nauczycieli. Mam nadzieję, że teraz wszyscy zrozumieją, że nadrzędnym celem jest dobro dzieci – mówi Kazimierz Smoliński.

– Nie wiem, czy uda się porozumieć rządowi ze związkami zawodowymi. Mam nadzieję, że rząd pójdzie po rozum do głowy. Strajk nie ma charakteru politycznego. To zawsze jest taki argument, który ma rozbroić protest dużej grupy społecznej. W Polsce prowadzi się dosyć rozbudowaną politykę redystrybucyjną, ale prowadzi się ją kosztem podwyżki wynagrodzeń. Pamiętajmy, że wszystkie świadczenia pieniężne w Polsce są zamiast czegoś. Są zamiast dofinansowania służby zdrowia i zamiast podwyżek w sektorze publicznym. Polski sektor publiczny, to jest nic innego, jak upaństwowiony sposób wyzysku. […] Wściekłość w środowisku nauczycielskim jest tak wysoka, że nauczyciele nie mogą pojąć, dlaczego mamy pieniądze na politykę redystrybucyjną, a dlaczego nie płacimy godnie za pracę. To jest kwestia, która narusza ład społeczny, a nawet ład moralny – twierdzi Jolanta Banach.

KURIOZALNA SYTUACJA

– Ja uważam, że tan strajk się jednak odbędzie. Rząd nie ma kompletnie pomysłu, jak rozwiązać tę sprawę. Minister Zalewska, która kompletnie nie wie, jak wejść i rozmawiać z tymi nauczycielami, stwierdza, że obecnie jest to kraj mlekiem i miodem płynącym. Pan Broniarz czekał wiele tygodni na rozmowę z panią Zalewską, która personalnie odpowiada za „deformę” oświaty. I dzisiaj mamy kuriozalną sytuację. Minister, którego resort styka się z największym kryzysem, mówi że startuje do Parlamentu Europejskiego, a jej obowiązki przejmą zastępcy. To jest dziwne – przyznaje Grzegorz Furgo.

– Mam nadzieję, że jednak uda się powstrzymać protest nauczycieli. Jeśli mówimy o ich żądaniach, to wszyscy wiemy, że podwyżki są potrzebne, ale jeśli chcemy, aby nauczyciele zarabiali lepiej, to tego nie da się zrobić w rok. Najlepszym rozwiązaniem tej sytuacji byłoby porozumienie rządu i związków zawodowych odnośnie do tego, jak do tych pensji podejść. Możemy zrobić protest każdej grupy i ona dostanie podwyżkę jednorazowo, ale to nie załatwia problemu systemowego – uważa Karol Rabenda.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj