Nielegalne składowisko odpadów odkrył nasz słuchacz niedaleko szpitala i cmentarza Srebrzysko w Gdańsku, tuż obok ulicy Ogrodowej. Na terenie po dawnych ogródkach działkowych zalegają sterty śmieci, w których żyją szczury. Po naszej interwencji sprawą zajęła się straż miejska.
Nasz słuchacz zaprowadził Grzegorza Armatowskiego na odkryte przez siebie dzikie wysypisko śmieci. – W lecie biegają tu szczury, myszy i robactwo. Przez tyle lat nikt się tym nie zajął. Przejeżdżam tu samochodem i to zauważyłem, ale dziwię się ludziom, bo jeżdżą tędy również samochody osobowe, a nikt nie zareagował; nie widzą tego. Można tu znaleźć wszystko oprócz pieniędzy i złota. Nie podchodzę, bo się brzydzę, niedobrze się robi. Niech pani Dulkiewicz się tym zajmie; na pewno ma ludzi do tego. Są tu meble, stare i nowsze, i naprawdę wszystko – wskazywał.
Mężczyzna przyznał, że nie zaobserwował przywożenia odpadów na wskazane miejsce; jest jednak przekonany, że ten proceder trwa. – Tam jest uliczka; z tamtej strony wjeżdżają. Gdzie jest straż miejska? Ona tylko wlepia mandaty babciom, co handlują pietruszką i marchewką, zakładają blokady na koła, a tutaj nie przyjadą – narzekał, przyznając jednak, że nie zgłosił sprawy strażnikom.
– Nie zgłaszałem. Stąd jest może 100 metrów od cmentarza, a 200 metrów dalej jest szpital. Widzi pan, jak samochody przejeżdżają? Można też zaprosić tu panią Dulkiewicz. Z chęcią bym ją tu przywiózł; niech zobaczy. Są nawet wózki, dziecięce i z marketów, stoliki – dodał.
OPOWIEŚĆ BEZDOMNEGO
Jak się okazało, składowisko nie jest zamieszkane tylko przez zwierzęta. Nasz reporter i jego przewodnik natknęli się na przebywającego tu bezdomnego mężczyznę.
– Mieszkam tu od ponad trzech miesięcy. Mam jednego szczura, dopiero od jakiegoś miesiąca. Szef oszukał mnie na pieniądze. Na tej działce jestem jakieś półtora miesiąca. Jak tu się zjawiłem, śmieci już tu były. To jest fajne, śmieszne i żenujące: człowiek jedzie sobie autobusem, na ekranikach widać, że Gdańsk to niby miasto tolerancyjne i tak dalej, a ja przez prawie sześć lat prowadziłem tu działalność gospodarczą, dając pracę innym, opłacając ZUS, aż nagle straciłem fundusze na życie. Okazało się, że że nie mam ostatniego meldunku z Gdańska, więc nie należy mi się nigdzie żaden nocleg ani nic. Panowie często przyjeżdżają tu sobie na noc; przyjdą, zajrzą, zapytają, co się dzieje. Utrzymuję się ze złomu i przeszukiwania śmietników. Jakby choroby miały mnie zabić, już dawno by to zrobiły. Przez całe życie pracowałem w budowlance i nie takie rzeczy się przeżywało. Nie widziałem, żeby ktoś przywoził tu śmieci, ale na pewno to robią: jednego dnia, jak się idzie, droga jest czysta, a następnego jest tego pełno – zaznaczał mężczyzna.
SPRAWY SĄ PROWADZONE AŻ DO UPRZĄTNIĘCIA
Nasz reporter poprosił o komentarz Andrzeja Hinza, starszego inspektora do spraw edukacji społecznej w Straży Miejskiej w Gdańsku. – Strażnicy pojechali na miejsce, sprawdzili teren, zrobili dokumentację fotograficzną i po sprawdzeniu, do kogo ten teren należy, przekazali to odpowiednim organom celem jego uprzątnięcia. Według naszych ustaleń to teren, którym administruje Gdański Zarząd Dróg i Zieleni. Skonsultujemy się w tej sprawie z Referatem Ekologicznym; być może sprawa będzie miała szerszy zakres, patrole będą tam częściej zajeżdżały i prewencyjnie sprawdzały to miejsce, żeby uniknąć powtórki z zaśmiecania tego terenu – zasugerował.
Czy nielegalnych składowisk odpadów jest w Gdańsku więcej? – Mamy po kilka zgłoszeń w miesiącu; niektóre się potwierdzają. Inne strażnicy dzielnicowi wynajdują samodzielnie. Wszystkie te sprawy są prowadzone aż do konsekwentnego uprzątnięcia. Mandat za zaśmiecanie aktualnie może wynieść 500 złotych. Ewentualnie można skierować sprawę do sądu; wtedy grzywna znacznie wzrasta – poinformował przedstawiciel gdańskiej straży miejskiej.
Mamy nadzieję, że teren zostanie uprzątnięty i będzie monitorowany, żeby problem nie powrócił.
Posłuchaj całej audycji:
Jak zwykle czekamy na komentarze i propozycje tematów. Nasz mail to: sosreporterzy@radiogdansk.pl.
Grzegorz Armatowski/MarWer