Wybrzeże Gdańsk, czyli jak nie dać się żądaniom „duńskiej mafii”, a przy tym wspomóc sponsora

(fot. Radio Gdańsk/Paweł Marszałkowski)

W kolejnej audycji zajrzymy nie do szatni, a do parku maszyn – czyli miejsca, gdzie do startu szykują się żużlowcy. Zanim jednak dowiemy się, czy ekipę, która widzi się raz w tygodniu, można w ogóle uznać za „drużynę”, pokażemy żywy i zdrowy dowód na to, że wiek to tylko liczba, odbierając argumenty tym, którym we wzięciu się za trening przeszkadza pogoda albo szkolny „paluszek i główka”.

Panie Janina i Ewa razem mają prawie 170 lat. Nie przeszkodziło im to jednak pokonać dystansu 10 kilometrów podczas 63. Biegu Westerplatte. Jak to się robi w wieku 89 lat?

– Normalnie, lekko, żeby dobiec – odpowiada beztrosko pani Janina. – Wspaniała pogoda, to nie był upał – odpowiada na argumenty innych, młodszych o dekady, biegaczy, którzy narzekali na warunki na trasie.

Ma za sobą 366 maratonów i niezliczone biegi ultra dystansowe. Cały czas się uśmiecha i – razem ze swoją prawie 80-letnią towarzyszką – udowadnia, że niemożliwe nie istnieje, a wiek to tylko liczba.

W drugiej części audycji skupiamy się na drużynie, która lada moment – mamy nadzieję – wykona swój plan na sezon i wróci na zaplecze najlepszej żużlowej ligi świata. No właśnie – czy można powiedzieć, że Wybrzeże Gdańsk to „drużyna”, skoro jej członkowie widzą się raz w tygodniu? O tym, jak wygląda tydzień w klubie żużlowym, opowiada Rafał Sumowski, rzecznik Wybrzeża. Rozmawiamy o tym, co robią władze klubu, gdy widzą w telewizji, jak ich żużlowiec na drugim końcu świata uszkadza sobie kręgosłup, czy „duńska mafia” ma specjalne wymagania od pracodawcy i czego nie wstydzi się Niels-Kristian Iversen. Będzie także o akcji, w której to klub wsparł sponsora, a nie – jak to bywa zazwyczaj – odwrotnie.

Posłuchaj audycji:

Paweł Kątnik, Michał Rudnicki

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj