Od początku funkcjonowania w nowej siedzibie, czyli od połowy 2020 roku, słupskie schronisko dla zwierząt ma kłopot z sąsiadami. Powodem sporu są psy wyprowadzane przez pracowników schroniska oraz wolontariuszy na spacery. Zwierzęta są zazwyczaj prowadzone na długich smyczach na smyczy – a to nie podoba się właścicielom posesji, położonej w pobliżu schroniska, przy drodze.
Konflikt co jakiś czas nabiera na sile, tym razem finał będzie miał w sądzie. Ostatnio na drodze miejskiej obok domu przy ulicy Sportowej, vis a vis schroniska, doszło do rękoczynów, które uwiecznione zostały na filmie nagranym telefonem.
– No niestety to sytuacja, która tym razem dotknęła mnie. Zostałam zaatakowana bez ostrzeżenia. Szłam jak zawsze ta drogą z dużym psem, z koleżanką. Wyszła do nas kobieta z tego domu i doszło do bardzo nieprzyjemnej sytuacji – mówi pani Agnieszka, wolontariuszka.
Problem trwa już kilka lat, przybiera na sile.
– Wolontariusze idąc na spacer wybierają ścieżkę wiodącą obok samotnego domu nie bez powodu, to jedna z nielicznych tras w pobliżu słupskiego schroniska, którą bezpiecznie można udać się na spacer z psem. Niestety jesteśmy terroryzowani przez naszych sąsiadów. Problem trwa już kilka lat, przybiera na sile, a nasi wolontariusze nie mogą spokojnie realizować swoich prac z podopiecznymi schroniska. Doszło do eskalacji, użycia siły i naruszenia nietykalności fizycznej wobec naszej wolontariuszki – mówi Marta Śmietanka kierownik słupskiego Schroniska dla Zwierząt.
W audycji Twoja Dzielnica opowiedzieliśmy historię, którą żyją nie tylko mieszkańcy tego rejonu, ale całe miasto.
POSŁUCHAJ:
Joanna Merecka-Łotysz