Wspólnie na pomoc potrzebującym. Władysław Ornowski: „nawet gdy wyjeżdżam sam, to jesteśmy w kontakcie”

Maria i Władysław Ornowscy (Fot. archiwum prywatne)

Władysław Ornowski z Fundacji Pan Władek już wielokrotnie gościł w Radiu Gdańsk i opowiadał o tym, jak stara się pomagać potrzebującym. Tym razem w naszym studiu pojawił się razem z żoną, Marią Ornowską, która nieustannie wspiera go w tym, co robi dla innych.

Gościem Beaty Gwoździewicz w audycji „Więcej serca i mniej barier” było małżeństwo o ogromnych sercach, otwartych na potrzeby innych – państwo Ornowscy.

– Władek robi to, co lubi, i uważam, że bardzo dobrze. Jest już na emeryturze, ma czas i go pożytkuje. Ja trochę mniej przebywam z mężem, częściej zostaję w domu, ponieważ rodzina też potrzebuje poświęcania im czasu – mówiła Maria Ornowska.

– Ale tak naprawdę to my wciąż jesteśmy razem. Mimo tego, że czasem sam jadę lub jadę z przyjacielem, panem Stasiem Wojcieszenko, który jedzie jako drugi kierowca, jako zmiennik, to z Marysią zawsze jesteśmy w kontakcie. Ale najważniejsze dla mnie jest to, że mnie wspiera w tym, co robię – dodawał Ornowski.

Pan Władek zdradził też nieco szczegółów, jak wygląda wyjazd, gdy w trasę małżonkowie wyruszają razem.

– Czasem śpiewamy trochę po drodze, ale też dużo zwiedzamy. Trasę z Gdańska do Przemyśla, do Medyki, to możemy już pokonać… – zaczął pan Władek.

– …i znowu wracasz na trasę na wschód, ale przecież jeździsz też tu, po Polsce, po naszym terenie – weszła mu w słowo żona Maria.

Jak sami państwo Ornowscy przyznają, ten wschód stał się dla nich faktycznie ważny, ale nie zapominają o naszym regionie. Bo przecież jest tu wiele osób, które czekają na pomoc, wypatrują z nadzieją. Są to zarówno dzieci, starsi, osoby niepełnosprawne, całe rodziny. Zarówno z Pomorza, Mazur, jak i innych zakątków Polski.

– Przez lata zmieniła się struktura naszej działalności. Kiedyś byliśmy ukierunkowani na rodziny wielodzietne. Wówczas były to rodziny, gdzie było dwanaścioro, czasem piętnaścioro dzieci. Dziś praktycznie takich rodzin już nie mamy pod swoja opieką. Mamy rodziny ukraińskie, z pięciorgiem czy sześciorgiem dzieci – opowiadał pan Władek.

– Myślę, że są takie rodziny, ale może nie potrzebują aż takiego wsparcia – dodała pani Maria.

Pan Władek podkreśla, że zaczynają się pojawiać rodziny, którym Fundacja Pan Władek parę lat temu pomagała, a teraz te rodziny same chcę pomóc innym. – Podobno dobro wraca – podsumował.

W drugiej części audycji telefonicznym gościem Beaty Gwoździewicz był ksiądz Jan Chodonowycz z miejscowości Rudki.

Posłuchaj całej audycji:

raf

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj