„Solidarność” – wspólna historia, wspólne wartości. Trzecia debata na 40-lecie powstania związku

„Solidarność” stanowiła fenomen wśród związków zawodowych. Połączenie postulatów robotniczych ze społeczną nauką kościoła dała niezwykły efekt. Jak do tego doszło i jakie były tego skutki? O chrześcijańskim obliczu „Solidarności” rozmawiali uczestnicy trzeciej radiowej debaty, zorganizowanej z okazji 40-lecia wydarzeń z lata 1980 roku.

Gośćmi Andrzeja Urbańskiego byli prof. Jan Żaryn – wykładowca na Uniwersytecie Stefana Wyszyńskiego w Warszawie i historyk, specjalizujący się w dziejach najnowszych historii Polski, Adam Hlebowicz – publicysta, historyk, dyrektor Biura Edukacji Narodowej Instytutu Pamięci Narodowej, a także ks. Jarosław Wąsowicz – salezjanin, doktor nauk historycznych, od lat zajmujący się najnowszą historią kościoła katolickiego.

– Ksiądz prof. Zygmunt Zieliński w jednej ze swoich prac napisał, że nie byłoby pokolenia robotników „Solidarności”, gdyby nie pokolenie Polaków Wielkiej Nowenny i Roku Milenijnego. Inaczej mówiąc, cały proces wychowywania, który był okraszony obrzydliwą propagandą komunistyczną, został bardzo mocno zniwelowany przez oddziaływanie kościoła i katolicyzmu polskiego za prymasostwa Stefana Wyszyńskiego. I właśnie ten pierwszy program Wielkiej Nowenny i Roku Milenijnego, jako pewnego rodzaju uzdrowienie narodu po obrzydliwym czasie stalinowskim, dał początek kontrze, która spowodowała, że robotnicy roku 80., nawet jeśli nie do końca umieli to wyartykułować z punktu widzenia naukowego, opierali się o naukę społeczną kościoła – powiedział prof. Jan Żaryn.

– Wydarzeniem centralnym w tej historii była pierwsza pielgrzymka Jana Pawła II do Polski, nie tylko dlatego, że ludzie mogli się tam policzyć i pojawiały się transparenty z hasłami niepodległościowymi, ale ze względu na to, co Ojciec Święty mówił wtedy do Polaków. W wielkim skrócie: wyłożył cały program swojego pontyfikatu. Papież, odwołując się do ważnych wydarzeń w dziejach historii Polski, chciał pokazać, że świata wokół nas wcale nie zmieniają stosunki militarne czy ekonomiczne, ale niezmienne wartości. Jeżeli będziemy im wierni, to będziemy w stanie zmienić wszystko. To przekonanie było obecne od początku protestów. Najlepszym papierkiem lakmusowym mogą być relacje dziennikarzy zachodnioeuropejskich, którzy się pojawiali w Gdańsku. Oprócz tych wszystkich spraw politycznych, związanych z protestami, oni zauważali, co było dla nich inne niż te strajki, z którymi się spotykali w wolnym świecie, że polscy robotnicy zaczęli wieszać krzyże na bramach strajkujących zakładów, że tam się pojawiają ikony z Matką Bożą, portrety papieża. Wydaje mi się, że to była odpowiedź na genialną myśl Ojca Świętego, która prowadziła „Solidarność” przez całą dekadę lat 80., bo bez przemocy, przy wsparciu kościoła oraz odwołaniu do wartości płynących z Ewangelii i nauki społecznej kościoła, udało się zapoczątkować zmiany – ocenił ks. Jarosław Wąsowicz.

– PRL był to system w swoich fundamentach całkowicie zakłamany. I robotnik, który funkcjonował w takiej fikcji w zakładach produkcyjnych, gdzie nie liczył się efekt, tylko legitymacja partyjna i pewne układy, zadawał sobie pytanie, do czego się odwołać. W sposób naturalny sięgał do chrześcijaństwa, bo ono przechowało pewien depozyt świeżości, autentyczności poprzez swoich kapłanów, ale też zaangażowanie zwykłych ludzi, którzy tworzyli parafie i budowali kościoły. Tam widział zupełnie inny świat, który opiera się na innym systemie wartości, gdzie prawda oznacza prawdę, a kłamstwo znaczy kłamstwo – zauważył Adam Hlebowicz.

 

POSŁUCHAJ:

 

 

am

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj