„Chcesz mieć spokojną starość, postaraj się o dzieci”. Taki argument co jakiś czas rozlega się w Polsce z różnych stron. Czy strach o własną emeryturę jest dobrą motywacją do posiadania dzieci?
Obecnie bezdzietność z wyboru dziwi coraz mniej, wciąż jednak wokół tego tematu pojawia się wiele kontrowersji.
Łukasz, 28 lat, bezdzietny z wyboru. Pracuje w firmie kurierskiej. Ma dziewczynę. Nie planują dzieci. – Nie chciałbym być teraz w takim związku, w którym musiałbym opiekować się dzieckiem. To mnie po prostu nie interesuje. Fakt, że jestem bezdzietny, sprawia, że jestem szczęśliwszy niż gdybym był rodzicem.
Marek, 26 lat, bezdzietny z wyboru. Ma dziewczynę. Nie planują dzieci. – Skończyłem staż i zaczynam teraz pracę w znanej firmie informatycznej. Za dwa lata planuję wyjechać do Szwecji i tam zacząć nowe życie. Dziecko nie jest dla mnie priorytetem. Wystarczy mi zobowiązanie wobec jednej osoby – mojej partnerki.
Marzena, 40 lat, bezdzietna. – Nie mam męża i dlatego postanowiłam nie mieć dzieci. Nie chcę być samotną matką. To mój wybór.
DZIECKO TO INWESTYCJA
Łukasz – Trochę mnie bawi kwestia strachu o to, kto będzie utrzymywał nas na starość. To są takie komercyjne. To jakbym kupił sobie konia, po to, żeby nim orać w polu. Jeśli posiadam dziecko żeby mnie utrzymało na starość, to wydaje mi się to śmieszne! Ciężko mi mówić w ogóle o posiadaniu dziecka, bo ciężko to nazwać posiadaniem. Dziecko to jest człowiek, byt, osoba. Czy można posiadać osobę?
Marek – Dla niektórych ludzi dzieci to jak robienie inwestycji. „Wkładam pieniądze i chcę otrzymać coś w zamian.” To tak, jakbym zbierał rachunki z tego, co kupiłem mojemu dziecku.
BEZPIECZNA STAROŚĆ
Marek – Szczerze mówiąc, nie zastanawiam się nad tym, jak będzie wyglądała moja starość. Jak teraz o tym myślę, wolałbym tego nie dożyć. Jaki jest sens poruszania się jedynie dzięki chodzikowi, wyścigów z innymi starcami do bram kościoła i grania w brydża w osiedlowym klubie emeryta? Czy wnuki byłyby takim dużym urozmaiceniem mojej starości?
Łukasz – Kiedyś czytałem, że starzy ludzie lubią czuć się potrzebni i dlatego zajmują się swoimi wnukami. Ja nie wiem czy oni się poprzez to realizują. Ale ja swoją przyszłość widzę w domu starców. Zarobię na to, nie będę pasożytem. Myślę, że moja emerytura i oszczędności wystarczą mi na to, abym mógł żyć w spokoju otoczony swoimi rówieśnikami.
Marzena – Dziecko to jest inwestycja na przyszłość. Ale raczej inwestycja w miłość, a nie zimne wyrachowanie – teraz je wychowuję, a potem będzie mnie utrzymywało. Zabezpieczyłam swoją przyszłość – kupiłam nieruchomość pod wynajem. Pieniądze z wynajmu teraz pomgają mi spłacać ratę kredytu, w przyszłości będą moją emeryturą.
WYCHOWANIE KIEDYŚ I DZIŚ
Łukasz – Nie chcę mieć dzieci, bo nie czuję się odpowiedzialny. Nie dlatego, że uważam siebie za osobę nieodpowiedzialną. Pamiętam swoje dzieciństwo i porównuję je z tym, jak to wygląda teraz. Ja piłem wodę ze szlauchu i jeździłem na rowerze bez kasku. Dzisiaj to jest nie do pomyślenia. Nie wiem, jak mógłbym wychować swoje dziecko i nikt mi tego nie powiedział.
Marek – W tym czasie, gdy ja byłem dzieckiem, dużo mówiono w telewizji, że rodzice za mało uwagi poświęcają swoim dzieciom, za mało z nimi przebywają, za mało rozmawiają. Mnie to dziwiło, ponieważ ja nie narzekałem. Uważałem, że oni wręcz zbyt często zawracają mi głowę. Doskonale czułem się sam z sobą. Dlatego nie bardzo rozumiem tego trendu, który teraz dominuje.
Łukasz – Moi rodzice dawali mi klapsy. Dzisiaj się tego nie robi, są inne metody wychowawcze. Ja czasami dostałem za złe zachowanie i nie uważam, że to było coś złego. Dziś jest to niedopuszczalne. Czyli nawet nie mogę po staremu wychować swojego dziecka, zostaje tylko nowy sposób, którego ja zupełnie nie znam. Nikt mnie tego nie nauczył.
Marek – Rola rodziców nie ma już takiego znaczenia, teraz liczy się to co powie psycholog. Posiadanie dziecka staje się czymś podobnym do kupienie sobie jakiegoś egzotycznego zwierzęcia czy posiadanie psa. Kupiłem sobie psa, więc muszę oddać go do tresera. Mam dziecko, nie mogę go wychować po swojemu, muszę je oddać pod oko jakiegoś doświadczonego pedagoga, psychologa.
CI, KTÓRZY DECYDUJĄ SIĘ NA DZIECI…
Łukasz – Uważam, że młodzi ludzie, którzy decydują się na dzieci, tak naprawdę się na nie nie decydują. Widzę to po moich znajomych z liceum. Wtedy zaczynały się pojawiać te pierwsze ciąże. I to zwykle były ciąże mniej chciane niż chciane. Ci ludzie, którzy mają teraz dzieci wcale się na nie nie zdecydowali. Oni po prostu stanęli przed nieuniknionym. To ludzie, którzy są właśnie osobami nieodpowiedzialnymi i odpowiedzialność została im narzucona. Jednym wyszło to lepiej, innym gorzej.
Marek – Ludzie, których znam, którzy posiadają jakieś wykształcenie, często nie decydują się na dziecko. Czemu? Ponieważ wolą poświęcić się własnemu rozwojowi. Idą na studia, starają się poświęcić rozwojowi zawodowemu, mają liczne zainteresowania, inne priorytety.
ROLA KOBIETY I MĘŻCZYZNY
Marek – Kobieta nie musi być matką, inkubatorem. Może być partnerką dla mężczyzny, z którym się związała. Nie jesteś już zobowiązany założyć rodzinę. Kiedyś narzucano ci coś takiego. Kobieta, która nie miała męża była starą panną. Kobieta, która nie miała dziecka, musiała być bezpłodna. Dzisiaj się tak nie uważa. Wiele kobiet, które znam zdecydowało się na bezdzietność z wyboru.
Łukasz – Dziś kobieta nie jest pozbawiona prawa głosu, tak jak kiedyś. Nie jest już dodatkiem do mężczyzny. Czy kobieta powinna pełnić rolę matki, do której wraca mąż zmęczony po pracy i żąda obiadu, wysprzątanej kuchni i spokoju, siada przed telewizorem jak Al Bundy i ma wszystko gdzieś? Uważa, że są dzieci – jest posadzone to przysłowiowe drzewo – i dom, którego nie zbudował co prawda sam, ale kupił na kredyt. Czy to jest przyszłość, której chcemy?
Marzena – Mężczyzna musi uczestniczyć w wychowaniu dziecka. Kobieta, która decyduje się samotnie na dziecko, czasem nawet bez wiedzy swego partnera seksualnego, to skrajna egoistka. Ona ma kogo kochać, ale dziecko jest pozbawione taty!
SZCZĘŚCIE
Łukasz – Czy ja muszę poświęcać się dla jakiegoś celu? To jest rodzaj jakiegoś średniowiecznego reliktu, gdzie mężczyzna był zobowiązany, a więc zmuszony w zasadzie, do przedłużenia swojej linii krwi. To jest głupie. Naszym jedynym zadaniem nie jest przedłużanie swojego gatunku. Człowiek jest bezpiecznym gatunkiem na ziemi i nie grozi mu zagłada. Myślę, że moje szczęście wygra z tym, co mógłbym zrobić wbrew sobie.
Marek – Nie rozumiem takiego podejścia, że musi być potomek. Dziecko nie musi definiować szczęścia w związku. Przykładem może być moja dalsza rodzina, gdzie ciocia żyła z wujkiem ponad 50 lat, nie mieli dzieci i byli naprawdę szczęśliwym małżeństwem.
Łukasz – Próbuje się nam wmówić, że to jest szczęście. Pokazuje nam się, że możemy być szczęśliwi tylko mając dzieci i gromadkę wnucząt, a nie to, że możemy być szczęśliwi po prostu, ciesząc się własnym życiem.