– Z jednopokojowego biura zarządu zrobiliśmy mini muzeum. Pokazaliśmy ekspozycję zdjęć zbieranych do kroniki i kilka eksponatów. Przyszedł prezydent, przewodniczący rady miasta, dziennikarze. – Dopiero później zorientowałam się, że chodzi o ruch społeczny, który zauważył ten zabytek, o to, że go chronimy, że coś się dzieje. Staliśmy się zjawiskiem, mówiła o Mini Muzeum modernizmu jego twórczyni Maria Piradoff- Link, która była gościem Piotra Jaconia.
Maria Piradoff- Link opowiedziała także, jak trafiła do budynku. – Kamienica powstała od 1936 roku. Ostatnią część oddano do użytku w 1939 roku. W 2006 roku doszłam do tej kamienicy, ponieważ mój mąż dostał w spadku mieszkanie tam. Zresztą on się wychowywał w tej kamienicy od samego początku. Dziadek męża jako bankowiec został ściągnięty do Gdyni do banku BGK. Wysiedleni wrócili po wojnie całą rodziną. I do tej pory tam są.
Za początki muzeum można uznać 2009 rok, choć jak przyznaje Maria Piradoff-Link, przygotowania rozpoczęły się rok wcześniej. – Jak weszłam do zarządu, to przyglądałam się tym remontom i zaczęłam poznawać więcej ludzi, bo w zarządzie poznaje się sąsiadów. To mnie zafascynowało. I pomyślałam sobie, że najpierw trzeba by oddać hołdom tym wszystkim ludziom, którzy tu mieszkali. Bo każda rodzina jest bardzo ważna. I ta, która mieszkała przed wojną, i ta, która mieszkała po wojnie i teraz. Oni tworzą legendę tego budynku.
– Moja koleżanka, Monika Kaczmarek, nasza mieszkanka podjęła się napisania kroniki, co nie było takie łatwe. Bo nie wyglądało to tak, że ludzie przynosili materiały i ona je zbierała. To trzeba było wyciągnąć. Ona chodziła do tych wszystkich rodzin, wypytywała, spisywała. I napisała. Moim zadaniem było przejść się po mieszkaniach i obfotografować zabytkowe elementy wyposażenia. I to była bajka. Wtedy się zaczęło, tłumaczyła Maria Piradoff- Link.
– Zbierałam zdjęcia do tej kroniki i w tym momencie wpadłam na pomysł, że te wszystkie zdjęcia z wnętrz mieszkań można pokazać w biurze wspólnoty mieszkaniowej. Zafoliowaliśmy zdjęcia i układaliśmy je na ścianach. A przy okazji mieliśmy 2, 3 eksponaty. Jeden z eksponatów, bardzo ważny, to trzy buteleczki, takie małpeczki, po wódce, które były w mojej łazience zamurowane pod wanną. Oczyściłam je i zobaczyłam, że pochodzą z 1935-1936 roku. To jedyna rzecz, jaką zachowałam z remontu budynku. I zaczęliśmy to pokazywać.
– Zrobiliśmy z tego biura, które mieściło się w jednym pokoju, takie mini muzeum. Stąd wzięła się nazwa. Pokazaliśmy ekspozycję wszystkich zdjęć i kilku eksponatów. Chcieliśmy pokazać to też konserwatorowi zabytków, który był tego bardzo ciekawy. Stwierdził, że wypada to pokazać również prezydentowi miasta Gdyni. Wręczyliśmy zaproszenia, wszyscy się stawili. To było związane z urodzinami Gdyni, dokładnie w ich przeddzień 9 lutego. I nie przyszli tylko na 10 minut, ale zostali na 1,5 godziny. Docenili nas. Dopiero później zorientowałam się, że chodzi o ruch społeczny, który zauważył ten zabytek, o to, że go chronimy, że coś się dzieje. Staliśmy się zjawiskiem, podsumowała Maria Piradoff- Link.