„Tam gdzie się znalazłem, tworzyła się historia.” Walery Tankiewicz w Gdyni Głównej Osobistej

O drodze z wówczas radzieckiego Lidu, przez Litwę aż do Gdyni i tęsknocie za ojczyzną opowiadał na antenie Radia Gdańsk Walery Tankiewicz. Wiceprezes zarządu Portu Morskiego w Gdyni, absolwent prawa i były nauczyciel historii był gościem Piotra Jaconia w Gdyni Głównej Osobistej Okazało się, że nasz rozmówca to niepoprawny romantyk – za szkolną miłością pojechał aż do Wilna, w młodości pisał wiersze, a koleżanki z liceum podrywał na słowa „Siedziała małpa na płocie i jadła łakocie” z charakterystyczną wymową „l” zamiast „ł”. 
Walery Tankiewicz urodził się w latach 60. w Lidzie na terenie obecnej Białorusi. Na przeniesienie do Polski jego rodzina musiała długo czekać. – Kiedy odbywała się pierwsza repatriacja w latach 1945-47, mój tato był nastolatkiem, a dziadek zmarł. Z kolei kiedy była druga repatriacja, tato służył w armii radzieckiej. W 1965 roku przenieśliśmy się do Wilna, były tam polskie szkoły, zespoły ludowe, a język polski słyszało się na co dzień. Dzieciństwo wspominam dobrze: bezpieczeństwo, ciepła rodzina, dookoła lasy, rzeki, pagórki.

Kiedy Tankiewicz miał 16 lat, wraz z rodziną przyjechał do Polski. – Tata kilka razy aplikował o uzyskanie zgody na wyjazd, w końcu mu się udało, bo przepisy pozwalały na przeniesienie w ramach łączenia rodzin. Trzeba było jednak wiedzieć, jak to zorganizować, na początku zaproszenie od rodziny, potem zgoda władz i tak dalej…

Po przybyciu do Polski, wybuchła Solidarność. Dziś Tankiewicz żartuje, że zawsze, gdzie się znalazł, tworzyła się historia. – Kuzyn mojego taty, od którego otrzymaliśmy zaproszenie mieszkał niedaleko Zgorzelca na Dolnym Śląsku. Musieliśmy tam pojechać i się zameldować, ale już wcześniej tata chciał, żebyśmy zamieszkali nad morzem. Jak pomyślał, tak zrobił.

Rodzina Tankiewicza sprzedała dom na Wileńszczyźnie i kupiła nowy na Działkach Leśnych w Gdyni. –  Mieszkaliśmy tam przez kilka lat. W tym czasie studiowałem prawo na Uniwersytecie Gdańskim, jako zwykły szeregowy uczestnik brałem też udział w strajku majowym, ale wyszedłem lekko zniesmaczony. Strajk miał być solidarnościowy ze stoczniowcami, ale został zakończony wcześniej, opowiadał na antenie. Po ślubie Tankiewicz wyjechał z powrotem do Wilna, w 1994 roku znów wrócił do Polski i zamieszkał na gdyńskim Witominie.

W rozmowie z Piotrem Jaconiem przyznał, że w młodych latach marzył o tym, by zostać poetą. – Myślę, że większość z nas na jakimś etapie życia chciała być twórcą. Kiedyś trafiłem na taki „wymuszony” wieczór autorski, potem od koleżanki usłyszałem jednocześnie najkrótszą i najmądrzejszą recenzję: „Większość ludzi pisze wiersze, ale normalni wkładają je do szuflady.” Tak zostało. Pisałem głównie o miłości, marzeniach. Jeden wiersz był o upadku Związku Radzieckiego.

– Emocje w moim życiu odgrywają bardzo ważną rolę. W 1981 roku otrzymałem polskie obywatelstwo, kiedy trzy lata później na stałe przenosiłem się do Związku Radzieckiego, na przejściu granicznym zapytano mnie, czy wiem co robię i zaproponowano, że mnie aresztują, żebym tylko miał alibi dla żony, wspominał gość Piotra Jaconia.

Inną pasją Tankiewicza jest radio. Swoje pierwsze kroki jako dziennikarz stawiał w polskiej redakcji litewskiej rozgłośni. – Nagrywałem reportaże, audycje historyczne, rocznicowe. Potem jeden z liderów polskiej społeczności Czesław Okińczyc postanowił założyć prywatne polskie radio i zaczął rozglądać się za kimś, kto by się tym zajął i zwrócił się do mnie. Byłem szefem rozgłośni, bardziej organizatorem. Tak też zostałem managerem.

Za działalność w eterze i jako manager został nominowany do tytułu Mistrza Mowy Polskiej. Uroczystość wręczenia nagród odbyła się na Zamku Królewskim w Warszawie. – Jak idzie się na taką uroczystość, człowiek chce powiedzieć to co najważniejsze, żeby to nie było błahe, formalne. Stwierdziłem, że dla mnie najważniejsze jest to, że w ogóle mówię po polsku. Wcale nie musiało tak być, bo przecież urodziłem się w Lidzie…

dr
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj