Tranquilizer w Radiu Gdańsk. „To lżejsza forma, która jest czymś oryginalnym i prawdziwym”

download1

W Muzycznej Strefie Radia Gdańsk zespół Tranquilizier promował swój debiutancki krążek „Take a Pill”, który na sklepowe półki trafi 13 lutego. W naszym studiu zasiedli Luna Bystrzanowska, Konrad Ciesielski i Michał Banasik, rozmawiał z nimi Kamil Wicik.

Kamil Wicik: Tranquilizer to chyba Twój pomysł, Luna? Najpierw byłaś Ty i ktoś jeszcze, zanim dołączyli Michał i Konrad.

Luna Bystrzanowska: Pierwszy skład zaczął działać na początku 2013 roku i trwaliśmy tak do lipca. Potem była przerwa, a jeszcze później Konrad skomponował „…of emptiness”, specjalnie dla mnie. Zrodził się pomysł, żeby to nagrać i coś z tym zrobić. Dołączył Michał i rozpoczęliśmy grać w Dalmorze, bo tam też mamy salę prób. Zaczęło się niepozornie od grania na akustyku, na schodach, na korytarzu.

Konrad Ciesielski: Graliśmy próbę z Blindead, potem schodzę po schodach i słyszę klimatyczne kawałki. Wtedy jeszcze nie myślałem, żeby dołączyć do Tranquilizer, to była tylko propozycja, ale zacząłem przychodzić na próby. Zaczęliśmy tworzyć i zakochałem się w tej muzyce.

Kamil Wicik: A sięgając jeszcze głębiej, do samych początków. Instrumentarium zespołu było zupełnie inne niż dziś…

Luna Bystrzanowska: Na początku była gitara i skrzypce. Wtedy jeszcze nie skupialiśmy się na robieniu własnego materiału, graliśmy różne covery. Teraz mamy kompletnie inne podejście, inny target.

Kamil Wicik: Jak Wy, panowie, odnajdujecie się w tej muzyce. Jesteście kojarzeni jednak z cięższymi brzmieniami, muzyką metalową. Tranquilizer to alternatywa momentami bardzo refleksyjna czy wręcz melancholijna.

Konrad Ciesielski: Ja jestem bardziej kojarzony z ciężkimi brzmieniami, Michał mniej. Chociaż Blindead jest połączone ze sceną metalową, to my do tego troszkę inaczej podchodzimy. Tranquilizer to lżejsza forma, ale przez to jest dla mnie czymś oryginalnym, prawdziwym. Nie zawsze jestem taki, jak to się mówi – mocny czy głośny. Człowiekowi są potrzebne różne rodzaje ekspresji i o to w tym wszystkim chodzi.

Michał Banasik: Ja też oddaje całe serce zespołowi i to jest zupełnie naturalne. To, że jesteśmy kojarzeni z troszeczkę innej strony, metalowej nie oznacza, że nie gramy tutaj tego, co czujemy.

Kamil Wicik: Jesteście triem, to dla nikogo nie jest tajemnicą. Wasz album to dzieło kolektywne, przyjacielskie, rzekłbym nawet rodzinne. Chociaż nie jesteście spokrewnieni, to wasze gdyńskie środowisko, „około Blindeadowe” jest ze sobą bardzo związane. Kto Wam pomagał przy pracy?

Konrad Ciesielski: Sądzę, że płyta nie brzmiałaby tak, gdyby nie nasz kolega, Matteo Bassoli. W pewnym sensie jest on członkiem naszego zespołu. Jest bardzo ekspresywnym człowiekiem w rozumieniu artystycznym, chce się udzielać w wielu projektach. To artysta w pełnym tego słowa znaczeniu. Swój udział miał także Bartosz Hervy. Gdyby nie on, to nie byłoby „… of emptiness”.

Luna Bystrzanowska: Jeszcze Artur Krychowiak i Rafał Wawszkiewicz.

Kamil Wicik: Na ile te osoby wpłynęły na aranżacje i brzmienie płyty?

Luna Bystrzanowska: Bartek, Rafał i Artur nie grają w każdym utworze. Natomiast Matteo brał czynny udział przy wszystkich kawałkach, wszystkie linie basowe są stworzone przez niego.

Konrad Ciesielski: Każdy zaznaczył swój własny charakter. Pamiętam, że mieliśmy już skończone aranżacje, gdy wchodziliśmy do studia. Ale pomyśleliśmy, a może Artur Krychowiak? Gra smyczkiem na gitarze. On jest z zupełnie z innej bajki, ale jest też naszą inspiracją. Gdy zaczął grać w studiu, to prawie się popłakaliśmy. Dodał coś, co jest w tle, ale bez tego nie byłoby naszego brzmienia.

Posłuchaj całej rozmowy:

ap/mmt

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj