Pasjans rozegrany brzmieniem. Muzyczna wędrówka z Sikorowskim i Turnauem [RELACJA]

Rewelacyjny, genialny koncert. Przypomniał mi czasy młodości. Coś pięknego. Tak koncert podsumowywali fani i choćbym chciała być wrednym krytykiem, to nie mogę się z nią nie zgodzić. Obaj bardowie prostotą, inteligentnym humorem i piosenkami zaczarowali widownię.

I choć był to „Pasjans na Dwóch”, to mogliśmy poczuć się w środowy wieczór, jak na trzech koncertach. A to za sprawą Turnaua i Sikorowskiego, którzy grali w duecie oraz osobno. Panowie zaaranżowali wspólnie m.in. „Kraków, Piwna 7” i „Na całość”, poprzedzone opowieścią o dawnym Klubie Aktora SPATiF. – Teraz znajduje się tam chyba solarium, niby taki sam kolor można było złapać w SPATiF-ie. Jednak z solarium nie da się wyjść nad ranem w tak dobrym towarzystwie.

Później Andrzej Sikorowski sam na sam z gitarą zabrał nas do Grecji i Polski jednocześnie w piosence „Moje dwie ojczyzny” . Jak mówił ze sceny – jedna jest z kryzysem, druga bez. Muzyk związany z zespołem Pod Budą dał też „Lekcję religii”, a potem r[porwał publiczność piosenką napisaną przez niego, a spopularyzowaną przez Marylę Rodowicz, czyli „Ale to już było”.

Grzegorz Turnau w solowym popisie zaśpiewał m.in. „Tenczyn (Tamta epoka)”. Również ten krakowski bard zaangażował fanów w swój występ i wraz z publicznością gwizdał, zastępując dźwięk oboju do jednego z jego największych przebojów mianowicie „Cichosza”.

Obaj artyści w swoich solowych występach zaśpiewali utwory będące podziękowaniami. Sikorowski wyraził „Żal za Piotrem S.”, a Turnau wspomniał Marka Grechutę w parodii jego piosenki „Historia jednej podróży”. Przed wykonaniem tego utworu krakowski muzyk zaznaczył, że im bardziej lubił, tym bardziej przedrzeźniał Grechutę. Kolejny śmiech wywołała parodia głosu jeszcze innego artysty. – Sebastian Karpiel- Bułecka miał tu dzisiaj przyjechać i zaśpiewać ze mną „Na plażach Zanzibaru”. Cóż trzeba go jakoś zastąpić, choć będzie trudno… I tak usłyszeliśmy krakowiaka śpiewającego z góralską gwarą.

Poezja śpiewana to ten rodzaj muzyki, w którym widz nie może zostać kupiony światłami i wirtuozerią solówek, gdyż z zasady melodie nie są zbyt skomplikowane. W takich występach liczy się tekst i człowiek na scenie, to czy umie pozyskać publiczność swoją osobowością i tym, co mu w duszy gra. W środowy wieczór dwaj krakowscy bardowie muzycznie rozkochali w sobie cały Klub Atlantic.

Anna Polcyn/mat
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj