Ból, ciężka praca i ogromna ilość treningów. To szorstka rzeczywistość, z którą od najmłodszych lat muszą mierzyć się gimnastyczki artystyczne. Mimo że dyscyplina wymaga wielu wyrzeczeń, są dziewczyny, które chcą ją uprawiać. – To piękny sport, ale trzeba nauczyć się go kochać, mówią w rozmowie z reporterką Radia Gdańsk.
Kariera gimnastyczki składa się z dwóch etapów. Pierwszy z nich to nabór. Przechodzą go dziewczynki w wieku 6 lat, które następnie trenują podstawowe elementy akrobatyczne i gimnastyczne. W tym czasie ciężko stwierdzić, która z nich okaże się dobrą zawodniczką. Gimnastyczka powinna być wysoka, szczupła, mieć długie nogi, ale przede wszystkim być wytrwała i pracowita. Te cechy rzadko spotyka się u jednej dziewczynki. W wieku 10 lat następuje selekcja. W grupie zostaje zazwyczaj tylko kilka utalentowanych zawodniczek.
Od tego momentu zaczyna się ciężka praca. Dziewczynki startują w zawodach jako juniorki, ale już po kilku latach mogą stać się seniorkami. W wieku 15 lat gimnastyczki muszą mierzyć się z ogromną presją, ponieważ traktowane są jak profesjonalne zawodniczki. Tu przychodzi moment na drugi etap kariery, każda z nich musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chce kontynuować „drogę wyrzeczeń”. Treningi, diety, suplementacja, rehabilitacja. Dziewczyny ćwiczą dwa razy dziennie, a czas poświęcony na trening to łącznie około 7 godzin. Co półtora tygodnia przypada dzień wolny, a co jakiś czas 10-dniowe wakacje.
– Trenerki stosują metodę kija bez marchewki. Przez tyle lat trenowania nie pamiętam żadnych pochwał. Pamiętam za to strach w momencie schodzenia z maty po występie. Był rygor i dyscyplina, ale to dzięki temu byłyśmy najlepsze. Oczywiście jest też druga strona medalu. Gimnastyka nauczyła mnie systematyczności, dyscypliny i pokory. Nie byłabym tą samą osobą, gdyby nie ten sport, opowiada Joanna Zander, Mistrzyni Polski juniorek w 1995 roku.
W Polsce gimnastyka artystyczna nie jest popularną dyscypliną. Podczas zawodów na trybunach zasiada zazwyczaj garstka kibiców – to najczęściej rodzina i znajomi zawodniczek. Nie ma sponsorów, nie ma promocji i nie ma wyników. Koło się zamyka, mówią zawodniczki. – To nie jest sport, na którym można zarobić. Trzeba traktować go jak hobby, bardzo wymagające hobby, wspomina Joanna Cieślewicz, Mistrzyni Polski w 2008 roku i jedna z najlepiej zapowiadających się wówczas zawodniczek. – Przychodzi taki moment w życiu, że musimy dokonać wyboru. Albo dalej trenujemy i całkowicie poświęcamy się dla sportu, albo idziemy na studia, szukamy pracy, zakładamy rodzinę…
Większość zawodniczek kończy karierę w wieku 20-23 lat. Jak mówią, ile można biegać i wyginać się na macie. Organizm też nie jest w stanie pracować już tak, jak kiedyś. Te, z którymi rozmawiała reporterka Radia Gdańsk zaznaczyły, że chociaż z karierą wiążą wiele negatywnych wspomnień, to gdyby mogły cofnąć czas, nie zmieniłyby decyzji. Znów trenowałyby gimnastykę.
POSŁUCHAJ CAŁEGO REPORTAŻU:
Weronika Stadnik/mmt